- Szybko, chcemy karetkę. Dziecko się dusi lizakiem, połknęło lizak - krzyczy do słuchawki zrozpaczona kobieta. Telefon odebrał aspirant sztabowy Robert Czuj z policji w Jaworze, dyżurny pospieszył z pomocą.
Dwuletni chłopiec zakrztusił się lizakiem. Jego spanikowana opiekunka zamiast zadzwonić na pogotowie, o sprawie powiadomiła policjantów.
Funkcjonariusz zachował zimną krew. Instruował, co należy zrobić. Krok po kroku. Uspokajał też wzburzoną kobietę. - Spokojnie. Już powiadamiany pogotowie. Spokojnie, spokojnie. Niech mnie pani słucha - mówi policjant. I instruuje: dziecko trzeba złapać w pasie, przechylić na kolanie i delikatnie pukać w plecy. Tak, by wykrztusiło lizaka. Udało się.
Na miejsce wezwano pogotowie. Kobieta dziękowała policjantowi. - Cieszę się, że mogliśmy pomóc. Nie ma za co, służymy pomocą społeczeństwu - odpowiedział funkcjonariusz. W tym miejscu kończy się nagranie opublikowane przez policję.
Obyło się bez szpitala
Jednak - jak się okazuje - nie był to koniec kontaktu mundurowego z rodziną chłopczyka. Jak informuje komisarz Kamil Rynkiewicz z biura prasowego dolnośląskiej policji, po kilku minutach funkcjonariusz postanowił sprawdzić, czy z 2-latkiem wszystko jest w porządku. Okazało się, że chłopiec czuje się dobrze. A na miejscu zajmuje się nim pogotowie ratunkowe. Dziecko nie musiało być hospitalizowane. - Dzięki opanowaniu i fachowej wiedzy dyżurnego 2-latek został uratowany - chwali Rynkiewicz.
Telefon od zaalarmowanej kobiety odebrał policjant z Jawora:
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: policja dolnośląska