Pomoc m.in. bezpańskim zwierzętom nie spodobała się powiatowemu lekarzowi weterynarii, który uznał, że miejscowy medyk nielegalnie prowadzi schronisko. Sąd uznał, że Artur Różycki rzeczywiście popełnił wykroczenie i ukarał go grzywną. Mężczyzna odwołał się od wyroku i chce oczyszczenia z zarzutów. Pod petycją w jego obronie podpisało się ponad 40 tysięcy osób.
Przed sądem w Wołowie ruszył proces odwoławczy ws. Artura Różyckiego, który razem z żoną prowadzi dwie przychodnie weterynaryjne na Dolnym Śląsku. Mężczyzna nie zgadza się z tym, że popełnił wykroczenie. A tak kilka miesięcy temu uznał sąd i nakazał zapłatę 700 złotych grzywny. Różycki chce oczyszczenia z zarzutów.
Te dotyczą tego, że nie zgłosił powiatowemu lekarzowi weterynarii w Wołowie faktu prowadzenia schroniska; nie zgłosił faktu transportu odłowionych zwierząt i odmówił przedstawienia do kontroli dokumentów zwierząt wydanych do adopcji.
- Walczę o dobre imię. Chcę pokazać, że można inaczej, że ustawa jest nie do końca przemyślana. Porównuję naszą działalność do rodzinnego domu dziecka, a schroniska to takie klasyczne domy dziecka - mówił reporterowi TVN24 Różycki.
Różycki z kilkoma gminami podpisał umowy na całodobową pomoc zwierzętom agresywnym i tym po wypadkach komunikacyjnych. Ratuje też te bezpańskie: leczy i znajduje im nowe domy. Zdrowe czworonogi pod opieką weterynarza czekają na adopcję. Tylko w ubiegłym roku działania weterynarza pomogły w znalezieniu nowych właścicieli dla ponad 140 zwierzaków.
"Byłem zdruzgotany"
Ogrom pomocy udzielanej przez Różyckiego nie spodobał się jednak powiatowemu lekarzowi weterynarii w Wołowie, który o sprawie poinformował policję. Ta z kolei powiadomiła sąd. W trybie nakazowym, czyli bez poinformowania o rozpatrywaniu sprawy, ukarał lekarza za prowadzenie nielegalnego schroniska i bezprawny transport zwierząt. Różycki miał zapłacić grzywnę w wysokości 700 złotych.
- Odebrałem te dwa wyroki i byłem zdruzgotany, bo myślałem, że powiatowy lekarz weterynarii w swoich działaniach przeciwko mnie w pewnym momencie się zatrzyma i zachowa zdrowy rozsądek. I widząc, że sąd karze mnie za to, że pomagam zwierzętom, pytam się dlaczego - mówił Różycki w styczniu reporterce "Blisko Ludzi".
"Pan doktor był wezwany do zarejestrowania schroniska i pojazdu"
Decyzja dla niego była tym bardziej zdumiewająca, że w w maju 2013 roku został uhonorowany, na wniosek wojewody dolnośląskiego, Brązowym Krzyżem Zasługi przez Bronisława Komorowskiego, ówczesnego prezydenta RP. Odznaczenie dostał m.in. za zasługi na rzecz weterynarii i opiekę nad bezdomnymi zwierzętami.
- Pan doktor w 2014 roku został wezwany do zarejestrowania schroniska oraz pojazdu, którym przewozi wyłapane zwierzęta - tłumaczył w styczniu Krzysztof Bulzacki, powiatowy lekarz weterynarii w Wołowie. W rozmowie z reporterką "Blisko ludzi" przyznał, że nie wie, jak długo weterynarz przetrzymuje zwierzęta i w jakich warunkach. Pytany, na jakiej podstawie wydał decyzję, odpowiada, że "na podstawie przepisów prawa w oparciu o dokumenty". Bulzacki podkreślał, że kieruje się dobrem zwierząt.
Sprawą zajmuje się Sąd Rejonowy w Wołowie:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | M. Walczak