Samuel N., który w sierpniu siekierą zaatakował 10-letnią dziewczynkę, był poczytalny. 27-latek tłumaczył śledczym, że "narastał w nim gniew" z powodu braku pracy. Dziewczynka była przypadkową ofiarą. Zmarła w szpitalu. Akt oskarżenia w tej sprawie ma być gotowy do końca roku.
W połowie października zakończyła się miesięczna obserwacja psychiatryczna Samuela N., który przyznał się do zabicia 10-letniej Kamili z Kamiennej Góry. Prokuratorzy musieli czekać na opinię lekarzy z ośrodka w Gostyninie dotyczącą stanu psychicznego mężczyzny. - Otrzymaliśmy opinię. Wynika z niej, że Samuel N. w chwili ataku był poczytalny i może odpowiadać za swoje czyny. Do końca roku powinien powstać akt oskarżenia w jego sprawie - mówi Violetta Niziołek z Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze.
Po jednorazowym badaniu biegli nie byli w stanie określić czy N. jest poczytalny. Czytaj więcej na ten temat
Zbrodnia bez motywu
Do tragedii w Kamiennej Górze doszło 19 sierpnia. 10-letnia Kamila wraz z rodzicami pojawiła się na miejscowym Rynku. W chwili, gdy zaatakował ją Samuel N. wchodziła do księgarni. Od tyłu została uderzona siekierą w głowę. Napastnik porzucił narzędzie zbrodni i zaczął uciekać. Po chwili zatrzymali go świadkowie. Jak mówili, mężczyzna nie wykazywał żadnych emocji. "Przyjął wszystko na luzaku" - mówili. Dziewczynka została przetransportowana śmigłowcem do szpitala w Wałbrzychu. Tam zmarła.
N. bez skrupułów przyznał się do winy. Jak tłumaczył śledczym zaatakował, bo "narastał w nim gniew". Był rozgoryczony, bo nie mógł znaleźć pracy. Odmówiono mu prawa do zasiłku. Frustrację postanowił rozładować na przypadkowo spotkanej osobie. Wybrał bezbronną 10-latkę. Grozi mu dożywocie.
Do zbrodni doszło w Kamiennej Górze:
Autor: tam/sk
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław