Jeleniogórski sąd złagodził wyrok ws. byłego właściciela XIX-wiecznej przędzalni. W pierwszej instancji skazany został na 2 lata w zawieszeniu na 5 - teraz karę zmniejszono do roku. Robert K. ma zapłaci też mniejszą grzywnę, ale wciąż musi przelać pieniądze na konto fundacji zajmującej się ochroną zabytków.
Pierwszy wyrok w sprawie wyburzenia XIX-wiecznej przędzalni "Orzeł" w Mysłakowicach zapadł w grudniu ubiegłego roku. Wymiar kary nie spodobał się wtedy obronie. Ta twierdziła, że jest ona "rażąco surowe". Wszystko dlatego, że były właściciel przędzalni miał zapłacić 50 tys. złotych nawiązki na rzecz jednej z fundacji związanej z ochroną zabytków i 80 tys. złotych grzywny.
- Sąd odwoławczy złagodził karę, zarówno tę dotyczącą pozbawienia wolności, jak i konsekwencje finansowe. Skazany musi zapłacić 40 tys. złotych grzywny, musi zapłacić 50 tys. złotych nawiązki i uregulować ponad 8 tys. złotych kosztów sądowych - wylicza Andrzej Wieja z sądu okręgowego w Jeleniej Górze.
"To była perła architektury"
Prace przy rozbiórce XIX-wiecznej przędzalni zakładów lniarskich "Orzeł" rozpoczęły się w styczniu 2014 roku. Szybko wyszło na jaw, że nowy właściciel obiektu nie ma na prace zgody. - To była perła architektury przemysłowej na skalę europejską - grzmiał wtedy Wojciech Kapałczyński, jeleniogórski konserwator zabytków. Później nakazał odbudowę zabytku, a Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zapowiedziało szczególny nadzór nad sprawą Mysłakowic.
Co na to sprawca zamieszania? Nam nie udało się z nim porozmawiać. Jednak w rozmowie z lokalnym portalem nie zgadzał się z zarzutami konserwatora zabytków. Twierdził też, że obiekt i tak groził zawaleniem, a on musiał zapobiec niebezpieczeństwu. Jednocześnie wyraził chęć dobrowolnego poddania się karze i zawarł ugodę z prokuratorem. Proponował zapłatę 7 tys. złotych nawiązki i 6 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata. Prokurator się zgodził, ale później z ugody wycofał się rakiem.
Wzór dla innych
Przędzalnia była jednym z najcenniejszych obiektów w kompleksie zakładów lniarskich. Powstanie zakładu sfinansował Fryderyk Wilhelm II, władca Prus. W czasach biedy i kryzysu przemysł w Mysłakowicach zatrudniał bezrobotnych tkaczy z Kotliny Jeleniogórskiej.
To właśnie na tym zakładzie wzorowano powstające później fabryki lnu w Niemczech i Polsce. Nowoczesne na owe czasy, żeliwne podpory i konstrukcja miały ograniczyć zagrożenie pożarowe. W latach prosperity pracowało tu niemal 3 tys. osób.
W 2010 roku syndyk ogłosił upadłość zakładu. "Orzeł" został wykupiony.
Przędzalnia znajdowała się w Mysłakowicach:
Autor: tam/r / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Grzegorz Truchanowicz