Za śmierć 4-letniej Oli rodzice domagali się dwóch milionów złotych zadośćuczynienia. Sąd uznał, że żądana kwota jest zbyt wysoka. Rodzicom za "ból, cierpienie i krzywdę" przyznał po 300 tysięcy złotych. Pieniądze ma wypłacić gmina, na terenie której doszło do wypadku. Wyrok nie jest prawomocny.
W lipcu 2013 roku 4-letnia Ola, wraz z ojcem i swoją kuzynką, spacerowała po Parku Zdrojowym im. Henryka Wieniawskiego w Szczawnie-Zdroju. Dziewczynki ustawiły się do zdjęcia. W tym momencie na ziemię spadł pień drzewa. Ola nie zdążyła uciec. Zginęła na miejscu.
O to, co się stało, prokuratorzy oskarżyli pracownika firmy zajmującej się pielęgnacją zieleni. Dowodów na winę przedstawicieli miejscowego magistratu nie znaleźli. Dlatego rodzice postanowili walczyć o sprawiedliwość na drodze cywilnej. Domagali się od gminy dwóch milionów złotych zadośćuczynienia.
"Kwota adekwatna do bólu, cierpienia i krzywdy"
Sąd do wnioskowanej kwoty się nie przychylił. I zdecydował, że ojciec i matka dziewczynki otrzymają po 300 tys. złotych wraz z odsetkami. Kwoty te to połączenie zadośćuczynienia i odszkodowania, o jakie wnioskowali rodzice Aleksandry.
- Sąd uznał, że kwota po 300 tys. złotych jest adekwatna do bólu, cierpienia i krzywdy, jakiej doznali powodowie na skutek śmierci córki. Kwota będzie pełnić funkcję kompensacyjną, a jednocześnie nie będzie, w odczuciu społecznym, wywoływać wrażenia, że jest nadmierna i zmierza do wzbogacenia się rodziców - uzasadniała decyzję sędzia Maja Sawicz.
Radca prawny: wyrok słuszny i sprawiedliwy
Pełnomocnik rodziców przyznała, że choć kwoty są znacznie niższe niż te, o które wnioskowano, to wyrok uznaje za "słuszny i sprawiedliwy".
- Tu tak naprawdę chodziło o poczucie sprawiedliwości. Biorąc pod uwagę to, że żaden z pracowników gminy, odpowiedzialnych za utrzymanie drzewostanu, nie poniósł odpowiedzialności karnej, chodziło nam o poczucie sprawiedliwości - powiedziała Monika Wypych-Jezierska, pełnomocnik rodziców dziewczynki.
Jak podkreślała, zdawała sobie sprawę z tego, że dwa miliony złotych, o które walczyła przed sądem, było kwotą wysoką. - W ten sposób chciałam pokazać rozmiar krzywdy, jakiej doznali powodowie. Liczyłam się z tym, że w sytuacji uwzględnienia powództwa niekoniecznie sąd podzieli nasze stanowisko w zakresie kwoty - przyznała radca prawny. Zaznaczyła, że rodzicom nie chodziło o pieniądze, bo żadna kwota nie zwróci życia ich dziecku.
Wyrok nie jest prawomocny. Niewykluczone, że gmina się od niego odwoła. - Strona pozwana nie neguje bólu i straty po śmierci dziecka, ale naszym zdaniem upadek drzewa był zdarzeniem losowym. Po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem rozważymy wniesienie apelacji - powiedział Karol Kopciuch, aplikant radcowski, który we wtorek w sądzie reprezentował gminę.
Do wypadku doszło na terenie parku w Szczawnie-Zdroju:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24