Grzegorz Kotala prowadził firmę budowlaną. Chciał zamieścić reklamę w "Panoramie Firm", więc skontaktował się z pracownikiem wydawcy, firmy Eniro. Zawarł umowę na 9 tysięcy złotych. Jak wspomina, mocno się zdziwił, gdy na rachunku, jaki dostał, widniała kwota prawie jedenastokrotnie wyższa.
Sprawie przyjrzała się Kamila Wielogórska, wrocławska reporterka programu "Blisko ludzi" w telewizji TTV.
Podpisywali w ciemno
- Próbowałem wyjaśnić sprawę z dolnośląskim przedstawicielstwem firmy. Obiecali zająć się problemem. Następnie przyszło sądowe wezwanie do zapłaty, a wszelki kontakt urwał się – opowiada w rozmowie z reporterką TTV Grzegorz. – To bandyctwo w biały dzień. Podłożyli papiery, a człowiek niby w ciemno podpisał. Wyszło zupełnie co innego – żali się.
Okazało się, że podpisane zostały dokumenty in blanco, które za plecami miały być - zdaniem naszego rozmówcy - fałszywie przekształcone w kolejne wartościowe zlecenia.
- Zajęto mi konto. Musiałem zwolnić ludzi, a zatrudniałem 30 osób. W tej chwili została mi dwójka pracowników – wylicza straty Grzegorz. – Opuściłem mieszkanie i przeniosłem się do małej komórki przy domu rodziców – dodaje.
Klientów, którzy czują się oszukani, jest więcej. Przyznają, że podpisywali dokumenty in blanco, ale tłumaczenia, jakie słyszeli od pracownika firmy, nie wzbudzały podejrzeń. Papiery miały być złożone w kilku miejscach.
- "Jeden druk do Warszawy, drugi do zarządu, trzeci dla oddziału, a czwarty dla pani": mówił – wspomina kontakty z firmą pani Adrianna. – Wynajęłam detektywa. Wykazał, że we Wrocławiu zostało pokrzywdzonych 6 podmiotów, wszyscy przez jednego pracownika – dodaje.
Firma odpiera, pracownik potwierdza...
Klienci Eniro dotarli do byłej pracownicy firmy. Ta, w rozmowie z naszym reporterem powiedziła, że w jej oddziale też tworzono fikcyjne umowy. - Wielu konsultantów wycinało pieczątki z umów, potem to było kserowane, faksowane. Albo zdobywano pieczątkę w ten sposób, iż ktoś jechał do danego klienta, zawoził mu książkę teleadresową i się mu mowiło: "Proszę podbić pieczątkę i złożyć podpis, że ja tu byłam" - relacjonuje.
I dodała: - Ale to było za namową i pod groźbą zwolnienia z pracy, i o tym doskonale wiedziała Warszawa.
Centrala firmy w Warszawie broni się: - Zdarzają się pojedyncze przypadki, które od razu kierujemy do prokuratury. Taki pracownik zostaje zwolniony dyscyplinarnie. Incydenty z Wrocławia obsługiwane były parę lat temu przez naszego - byłego już - pracownika. W żadnym wypadku nie stwierdziliśmy oszustwa czy fałszerstwa umów - tłumaczy Krzysztof Sutkowski, dyrektor finansowy Eniro Polska Sp z o.o.
... a prokuratura sprawdza
Klienci próbowali wyjaśniać sprawę na własną rękę. Teraz połączyli siły i wierzą, że razem mają większe szanse. Skierowali wniosek do prokuratury przeciwko przedstawicielowi firmy, z którym podpisywali umowę.
- Sprawa jest na wstępnym etapie. Potwierdzamy podejrzenie popełnienia przestępstwa mające polegać na tym, że przedstawiciele spółki mieli fałszować umowy z klientami - mówi Jakub Przystupa z wrocławskiej Prokuratury Okręgowej.
Autor: barr/ansa/roody/mz/k / Źródło: TTV, TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24