Przed Sądem Okręgowym w Legnicy zapadł wyrok sprawie 20-letniego obecnie Bartosza Ż., który został oskarżony o zabójstwo syna partnera swojej babci. Do tragedii doszło w maju 2024 roku w miejscowości Brunów pod Lubinem (woj. dolnośląskie). Mężczyzna został zastrzelony z broni palnej.
- Sąd skazał oskarżonego, zgodnie z wnioskiem prokuratora, na karę 15 lat pozbawienia wolności, mając na uwadze, że sprawca w chwili popełnienia przestępstwa był sprawcą młodocianym, a zatem takim, który w chwili czynu miał ukończone zaledwie 19 lat. Sąd orzekł też wobec Bartosza Ż. nawiązki w kwocie po 30 tysięcy zł na rzecz matki pokrzywdzonego oraz jego córki - poinformowała we wtorek Liliana Łukasiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Kłótnia zakończyła się tragedią
22 maja w kuchni między mężczyznami doszło do awantury. W jej trakcie 44-latek poszedł do warsztatu, a 19-latek zabrał ze swojego pokoju ukryty pistolet i podążył za synem przyszywanego dziadka.
"W warsztacie Bartosz Ż. oddał dwa celne strzały z bliskiej odległości w głowę pokrzywdzonego, powodując jego natychmiastowy zgon. Z opinii biegłych z zakresu medycyny sądowej wynika, że przyczyną nagłej i gwałtownej śmierci pokrzywdzonego były obrażenia postrzałowe głowy i kręgosłupa szyjnego. Obrażenia te powstały od dwóch strzałów oddanych z bliskiej odległości, pod różnymi kątami, z krótkiej broni palnej - w głowę pokrzywdzonego" - informuje Łukasiewicz.
Według ustaleń śledczych oskarżony po wszystkim obudził babcię i ojca pokrzywdzonego. Opowiedział im swoją wersję o przypadkowym postrzeleniu i poszedł z nimi do warsztatu. Po upewnieniu się, że pokrzywdzony nie żyje, Bartosz Ż. zatelefonował do swojej matki i siostry.
Nie chciał się przyznać
Dopiero po przyjeździe matki nastolatka, około godziny 5 rano, Bartosz Ż. zdecydował się zadzwonić na numer alarmowy. Twierdził wtedy, że do postrzelenia doszło przypadkowo podczas zabawy bronią. Wkrótce po tym został zatrzymany przez policję, usłyszał zarzut zabójstwa i trafił do aresztu.
- W swoich wyjaśnieniach od początku nie przeczył, że zastrzelił pokrzywdzonego. W czasie pierwszych przesłuchań twierdził jednak, że strzały padły przypadkiem - wyjaśnia rzeczniczka prokuratury.
Bartosz Ż. dopiero podczas czwartego przesłuchania opisał przebieg zdarzenia tak, jak wskazywały na to ustalenia m.in. z opinii balistycznej. Stwierdził wówczas, że zabrał broń, idąc do warsztatu, ponieważ pokrzywdzony miał mówić, że idzie po siekierę.
19-letni wówczas Bartosz Ż. nie był w chwili zabójstwa pijany ani pod wpływem żadnych środków odurzających. Biegli uznali go też za poczytalnego.
Autorka/Autor: SK/tok
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Adobe Stock