- Ten zakład to nie tylko bicie i katowanie - mówi TVN24 siostra z zakonu boromeuszek o ośrodku wychowawczym dla dzieci w Zabrzu. Sprawę skazanej za znęcanie nad podopiecznymi siostry Bernadetty komentuje wprost: "To niepotrzebne pranie brudów". Zapewnia, że dawna przełożona ośrodka nie jest "osobowością sadystyczną". - Odpokutowała swoje, poddała się terapii. To działo się 7 lat temu, nie trzeba do tego wracać - broni jej współsiostra.
Siostra Bernadetta, a właściwie Agnieszka F., od ponad trzech lat uchyla się przed odbyciem kary w więzieniu. Skazana została na dwa lata bezwzględnego pozbawienia wolności za to, że przez kilkanaście lat miała znęcać się psychicznie i fizycznie nad swoimi wychowankami ze Specjalnego Ośrodka Wychowawczego Zgromadzenia Sióstr Boromeuszek w Zabrzu, podżegać do aktów pedofilskich oraz nakłaniać starsze dzieci do przemocy fizycznej.
Zło? "Może się zdarzało"
Zamiast w celi, przebywa w klasztorze w Zgromadzeniu Sióstr Miłosierdzia św. Karola Boromeusza w Trzebnicy (woj. dolnośląskie). Reporter TVN24 rozmawiał z zakonnicą, która mieszka na terenie zakonu.
- To nie jest osobowość sadystyczna czy apodyktyczna - przekonuje siostra, która teraz z nią mieszka. - A tamten zakład (w Zabrzu - przyp. red.) to nie tylko bicie i katowanie, ale także dobro - dodaje.
W rozmowie siostra przyznaje wprost: - Może się zdarzało. Ale nie tylko to. Proszę to uszanować - argumentuje zakonnica.
"Słabość, która dochodziła do głosu"
Współsiostra nie znajduje jednak empatii dla skrzywdzonych podopiecznych siostry Bernadetty. Ze współczuciem jednak broni jej samej. Wydarzenia sprzed laty opisuje jako "słabość, która dochodziła do głosu".
- Człowiek to nie jest tylko samo zło. To słabość człowieka, a obok tej słabości jest wiele dobra i ona wiele dobra też czyniła. W każdym człowieku jest dobro i zło - podkreśla kobieta. - Nieraz dochodzi do zwycięstwa zło. Ale to nie znaczy, że ten człowiek jest pozbawiony dobra - broni byłej dyrektorki ośrodka.
Ze spokojem opisuje horror jaki przeżyły dzieci w ośrodku. Tak, jakby same sobie były winne.
- Te dzieci już przed trafieniem do ośrodka doznawały przemocy. Więc to nie jest tak, że los tych dzieci zależał tylko od niej - mówi ze spokojem o s. Bernadetcie.
"Odpokutowała"
Dlaczego jednak tak skrzywdzone dzieci nie otrzymały pomocy od siostry zakonnej? - Ja rozumiem, ale to były trudne dzieci. Zresztą, to wszystko było lata temu - mówi wymijająco siostra.
- Siostra Bernadetta przeszła już pokutę, odbyła terapię z psychologiem. Ta sprawa jest już za nią, odcierpiała swoje. To nie jest tak, że ona to robiła z premedytacją. Na pewno czuje żal - przekonuje kobieta.
Jak opowiada w rozmowie z reporterem TVN24, nagłośnienie tej sprawy nic nie da. - Minęło siedem lat - powtarza po raz kolejny. O zainteresowaniu sprawą mediów mówi "grzebanie w brudach".
- Przy tej wrzawie trudno rozwijać dobro podczas tej resocjalizacji. Od 7 lat nie dzieje się zło. To jest odnawianie przykrych wspomnień, a to nie służy psychice siostry Bernadetty - kwituje zakonnica.
Posłuchaj, jak zakonnica tłumaczy s. Bernadettę:
"Grzebanie w brudach jej nie służy"
Pytana, jak s. Bernadetta wypowiada się o sprawie przy swoich współsiostrach odpowiada: - Każdy powrót do historii sprzed lat sprawia jej ogromny ból. Teraz stara się, aby drzemiące w niej dobro zwyciężyło nad złem - przekonuje ponownie siostra w rozmowie z reporterem TVN24.
Co takiego robi? Według zakonnicy skazana za znęcanie się nad dziećmi s. Bernadetta opiekuje się w Trzebnicy starszymi i schorowanymi siostrami.
- Nie ma po co do tego wracać - przekonuje po raz kolejny zakonnica. - Sama ta świadomość jest dla niej wystarczającą karą - dodaje.
"Dzieci doznały przemocy już wcześniej":
Zostaje w zakonie, żeby sobie pomóc
Dlaczego, pomimo wyroku, siostra nadal jest w zgromadzeniu? - Czy jeśli w rodzinie zdarzy się jakieś nieszczęście, to czy rodzina się go wypiera? - pyta reportera TVN24 siostra.
I opowiada, że teraz, przy siostrach w Trzebnicy, Agnieszka F. ma szansę na poprawę. - Nie wierzę, że dziennikarze, ludzie wykształceni, mogą tego nie rozumieć - zastanawia się zakonnica.
Dlaczego siostra jest nadal w zakonie?
Jutro decyzja, czy pójdzie za kraty
Właśnie m.in argument z opieki na innymi zakonnicami podnoszą pełnomocnicy siostry we wniosku do sądu rejonowego w Zabrzu o zawieszenie Agnieszce F. kary dwóch lat więzienia. Wskazują ponadto na fakt, iż zakonnica jest schorowana i w podeszłym wieku (ma 59 lat). Sąd jutro zdecyduje, czy siostra trafi za kraty, czy nadal będzie przebywała na wolności. CZYTAJ WIĘCEJ
Wyrok w sprawie zapadł 16 września 2010 roku. Sąd Rejonowy w Zabrzu uznał oskarżenia prokuratury za prawdziwe. Agnieszka F., bo pod takim nazwiskiem występowała w postępowaniu siostra, została skazana na dwa lata więzienia w zawieszeniu. Rok później sąd apelacyjny zaostrzył karę i orzekł bezwzględne pozbawienie wolności. Uzasadnienie wyroku jest utajnione.
Siostra Bernadetta do wrocławskiego więzienia miała zgłosić się już w 2011 roku. Jednak od wykonania kary uchyla się do dziś.
Do zaprowadzenia siostry przed sąd przyczynił się wtedy były wychowanek domu dziecka prowadzonego przez boromeuszki. W ubiegłym tygodniu został aresztowany. Przyznaje się do popełnienia blisko 30 gwałtów. Bezdomny obecnie mężczyzna miał być w przeszłości molestowany w zabrzańskim ośrodku ośrodku. CZYTAJ WIĘCEJ
Znęcała się przez 16 lat?
Siostra ośrodkiem z Zabrzu kierowała w latach 1991- 2007. Po odejściu ze stanowiska w Zabrzu ta trafiła do Boromeuszek w Opolu. Teraz przebywa w Trzebnicy. Jak opowiadają inne mieszkanki zakonu, jej stan zdrowia się pogarsza. Właśnie dlatego prawdopodobnie nie pojawi się jutro w sądzie w Gliwicach.
Autor: mir,balu/i / Źródło: TVN24 Wrocław