Mieszkaniec Bolesławca (województwo dolnośląskie) znalazł w swoim ogródku niemiecki granat moździerzowy z czasów drugiej wojny światowej. Saperzy uznali, że wydobycie i transport niewybuchu stwarzają zbyt duże zagrożenie, dlatego musieli zdetonować go na miejscu. Konieczna była ewakuacja około 1500 okolicznych mieszkańców.
Niewybuch został znaleziony przez mieszkańca Bolesławca w jego własnym ogrodzie. - Znaleziska dokonano w trakcie sadzenia tui, na ogródku posesji jednorodzinnej. Przedmiot ten znajdował się w ziemi, na głębokości pół metra - relacjonował Radosław Mazur, dowódca patrolu saperskiego z 23. Pułku Artylerii z Bolesławca. I zapowiadał ewakuację pobliskich budynków i zamknięcie drogi. Saperzy ocenili, że znalezisko stwarza zagrożenie w promieniu 300 metrów.
Przed rozpoczęciem akcji saperzy spodziewali się, że wydobycie niewybuchu może potrwać około pół godziny. Jednak - po rozpoznaniu minersko-pirotechnicznym - okazało się, że pozostałości po drugiej wojnie światowej lepiej nie ruszać z miejsca.
Niewybuch w ogródku
Niemiecki granat moździerzowy o długości około 35 centymetrów i ośmiocentymetrowej średnicy był w takim stanie, że saperzy uznali, że jego wydobycie i przewiezienie do detonacji na poligon jest zbyt niebezpieczne.
- Podjęliśmy decyzję, że granat musi zostać zdetonowany w miejscu znalezienia. A że znajduje się tuż przy betonowym ogrodzeniu, którego nie chcemy uszkodzić, przygotowujemy się do przemieszczenia niewybuchu o około dwa metry od ogrodzenia - mówił w czwartek Mazur. I tłumaczył: - Musimy wykonać specjalny przekop w gruncie, ten zostanie przykryty specjalnymi gumowymi płachtami i workami z piaskiem, a następnie przesunięty za pomocą lin. Ryzyko wybuchu jest bardzo duże, a my musimy ograniczyć ewentualne zagrożenia.
Ewakuacja mieszkańców "zgodnie z zasadami ustalonymi na czas trwania epidemii"
Jak poinformował dowódca bolesławieckiego patrolu saperskiego, zabudowania znajdują się w odległości około 10 metrów od poniemieckiego niewybuchu. Jego detonację zaplanowano na piątek 15 maja. Najpierw jednak trzeba było raz jeszcze ewakuować okolicznych mieszkańców.
Ewakuacja rozpoczęła się o ósmej rano. Dla mieszkańców, którzy musieli opuścić swoje domy na czas działań saperów, przygotowano miejsca, gdzie mogli poczekać, aż zagrożenie minie. Wszystko, jak podkreślali urzędnicy, "zgodnie z zasadami ustalonymi na czas trwania epidemii". - Ze względu na koronawirusa trzeba było zastosować procedury bezpieczeństwa. Wszystkie ewakuowane osoby zostały wyposażone w maseczki lub przyłbice, a także rękawiczki. W autobusie nie wolno siadać - mówił kierowca jednego z pojazdów podstawionych do ewakuacji mieszkańców.
Jak przekazała policja swoje domy musiało opuścić około 1500 osób. Saperzy do akcji przystąpili około godziny 10. Po kilkudziesięciu minutach niewybuch udało się zdetonować.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław