"Panie Cezary Morawski, jest pan tylko marionetką w rękach urzędników! Panie Cezary Morawski, my wciąż możemy mówić i będziemy mówić to głośno" - ogłosili przedstawiciele publiczności po czytaniu powieści na scenie Teatru Polskiego. W odpowiedzi usłyszeli: te protesty są absurdalne. Zbuntowana publiczność słowami jest oburzona. To ciąg dalszy awantury po zmianie władz Teatru Polskiego we Wrocławiu.
Choć od czasu, gdy Cezary Morawski objął rządy w Teatrze Polskim we Wrocławiu minęło ponad 1,5 miesiąca protest części aktorów i publiczności się nie kończy. W poniedziałek na teatralnych deskach odczytano powieść Michaela Adamse'a "Psychiatra Boga". Po czytaniu część aktorów wyszła do widowni z zaklejonymi ustami. Następnie do akcji wkroczyła grupa przedstawicieli publiczności, której zmiana na dyrektorskim stanowisku się nie podoba. "Panie Cezary Morawski, jest pan tylko marionetką w rękach urzędników! Panie Cezary Morawski, my wciąż możemy mówić i będziemy mówić to głośno" - odczytali swój manifest. I dodawali: będziemy walczyć o nasz Teatr Polski.
Dyrektor: nie musicie na te spektakle przychodzić
Do manifestujących przyszedł urzędujący dyrektor. - Te protesty są absurdalne, bo są o niczym. Jeżeli nie podoba wam się Janusz Wiśniewski i "Chory z urojenia" nie musicie na te spektakle przychodzić - powiedział Cezary Morawski. To nie spodobało się zbuntowanej publiczności, która zaczęła wykrzykiwać hasła o arogancji i bezczelności dyrektora.
Widzowie wciąż nie mogę zapomnieć Morawskiemu sposobu w jaki został wybrany. Ich zdaniem nowy dyrektor jest niedoświadczony i niekompetentny, a jego działalność grozi tym, że poziom przedstawień się obniży. Co więcej, działalność Morawskiego ma odbijać się na braku nowych premier.
Teraz doszedł dodatkowy zarzut: brak chęci do rozmowy z publicznością. - Morawski nie wyjawił planów artystycznych. Do tej pory to był teatr, który dialogował z widzem, który na ten dialog pozwalał. Cezary Morawski to urywa. Gdy dochodzi do konfrontacji z widzem wstrzymuje dialog i mówi że nie musimy przychodzić, skoro nam się nie podoba. To jest arogancja wobec wobec publiczności, wobec widza i my na takie stanowisko po prostu nie pozwalamy - mówiła wzburzona Magdalena Chlasta-Dzięciołowska, przedstawicielka publiczności Teatru Polskiego.
"Cieszy nas inicjatywa publiczności"
Aktorzy nie kryją zadowolenia z poparcia publiczności. - Jesteśmy zatrudnieni w teatrze, musimy wykonywać swoje obowiązku. Mamy przez to mniejszą swobodę wypowiedzi, nie możemy się narażać. Można powiedzieć, że zabrano nam głos dlatego cieszy nas inicjatywa publiczności - przyznaje Tomasz Lulek, aktor i przewodniczący Inicjatywy Pracowniczej w Teatrze Polskim we Wrocławiu.
Jego zdaniem działania publiczności pokazują, że społeczeństwo obywatelskie obudziło się w ważnej sprawie. Jaka jest atmosfera w teatrze? - Na razie padły dwa tytuły premier, ale bez nazwisk i reżyserów i bez terminów rozpoczęcia prac. Gramy repertuar z poprzednich lat, cały teatr musi przecież funkcjonować - mówi Lulek.
Morawski: nastąpiło przekroczenie norm
Co na to dyrektor? - Po raz kolejny nastąpiło przekroczenie przyjętych norm w zachowaniu widzów w teatrze. Teatr nie jest przysłowiowym hyde parkiem dla dowolnych wystąpień i niewybrednych manifestacji. Publiczność przychodzi do teatru żeby zobaczyć spektakl, przeżyć go na swój sposób, przemyśleć, zgłębić, przeżyć katharsis - powiedział w oświadczeniu wygłoszonym przed kamerą TVN24 Cezary Morawski.
To co stało się w poniedziałek dyrektor komentuje tak: po raz kolejny ta sama kilkunastoosobowa grupa, która bezpodstawnie uważa się za przedstawicieli publiczności wrocławskiej, zakłóca porządek teatru. Jego zdaniem takie akcje nie są spontaniczne, ale są uprzednio przygotowane i "wprawiają w głęboką konsternację resztę publiczności teatralnej".
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Publiczność Teatru Polskiego we Wrocławiu