Masa pojazdu i elektryczny napęd to "duża, niebezpieczna siła" - tak o wózku inwalidzkim, którym porusza się 9-letni Antek, mówi dyrektorka szkoły, w której chłopiec się uczy. Jej zdaniem wózek może stwarzać zagrożenie dla bezpieczeństwa innych dzieci. Problem w tym, że chłopiec bez wózka poruszać się nie może. - To dla nas niezrozumiałe - mówią rodzice. Dolnośląskie kuratorium oświaty wszczęło kontrolę w szkole.
Matka Antka nie ukrywała zdziwienia i złości, gdy 1 września dowiedziała się, że jej syn swoim elektrycznym wózkiem do szkoły nie wjedzie. Jak relacjonuje, w rozmowie z rodzicami dyrektorka miała przekonywać, że wózek jest "zbyt duży, niebezpieczny i brudny". Jednak w oświadczeniu, które odczytała przed kamerą TVN24, szefowa podstawówki przekonuje, że "nigdy nie zabroniła i nigdy nie zakazała wejścia i wjazdu wózkiem inwalidzkim do szkoły".
- Jest mi smutno. Smutno jest strasznie, bo chciałbym jeździć tutaj po klasie tym wózkiem - mówi Antek.
Dziecko na wózku może doprowadzić do wypadku
- W piśmie z 1 września poinformowałam o wyrażeniu zgody na używanie i poruszanie się prywatnym wózkiem podczas przerw na boisku szkolnym, w trakcie wycieczek terenowych, spacerów i uroczystościach w sali gimnastycznej - poinformowała Barbara Dorużyńska, dyrektorka szkoły, do której uczęszcza 9-letni Antek. I podkreśliła, że chłopiec po parterze szkoły poruszać na wózku się nie może, bo to stwarza potencjalne zagrożenie dla innych uczniów.
- Antoni z uwagi na charakter choroby posiada pewne ograniczenia ruchowe i może być sprawcą nieumyślnego zdarzenia o daleko idących skutkach. Wszak potencjalne ofiary hipotetycznego wypadku to małoletnie dzieci - stwierdziła dyrektorka. Jej zdaniem masa pojazdu i elektryczny napęd to "duża, niebezpieczna siła". I przypomniała, że już raz chłopiec miał przejechać wózkiem po stopie swojej opiekunki.
"Nasza walka się nie kończy"
W poniedziałek Antek na teren szkoły wjechał wózkiem. Pokonał specjalny podjazd i musiał zaparkować zaraz za drzwiami. Lekcje spędził, siedząc w specjalnym foteliku rehabilitacyjnym. Jednak i ta decyzja nie podoba się matce chłopca. - Nasza walka o to, by syn poruszał się wózkiem, się nie kończy. Nie godzimy się na takie traktowanie Antka. Szkoła została przystosowana do wózka inwalidzkiego dla osoby dorosłej, a syn ma wózek mniejszy - przekonuje Edyta Chmielnicka-Kozak.
Jak komentuje zarzuty o tym, że chłopiec może stwarzać zagrożenie dla innych? Jej zdaniem "takie rzeczy można na poczekaniu wyciągnąć z kieszeni". - Wózek waży 130 kg, ale mój syn jest rozumny i jeśli mu się powie, że trzeba go wyłączyć, to wyłączy. Poza tym w najgorszym wypadku wózek można zablokować - twierdzi kobieta.
Kuratorium sprawdza, RPD chce wyjaśnić
Sprawą, po doniesieniach medialnych, zajmuje się dolnośląskie kuratorium oświaty. Wizytatorzy odwiedzili już szkołę. - Z informacji medialnych wynika, że Antek przez trzy ostatnie miesiące ubiegłego roku szkolnego mógł uczestniczyć w zajęciach. Kontrola wyjaśni, co skłoniło panią dyrektor do zmiany decyzji - powiedziała Krystyna Kaczorowska, rzecznik dolnośląskiego kuratorium oświaty. Kontrola ma potrwać do końca września. - Zadaniem szkoły jest taka organizacja zajęć, która umożliwiłaby korzystanie z lekcji każdemu uczniowi niezależnie od jego kondycji fizycznej. Może budzić zdziwienie, dlaczego od 1 września sytuacja się zmieniła - uważa Kaczorowska.
Sprawę wyjaśnić chce też Rzecznik Praw Dziecka.
Chłopiec uczy się w szkole w Jaźwinie:
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław