Pojawił się w jordanowskim urzędzie. Był wyziębiony, głodny, ledwo chodził. Trudno było się z nim porozumieć, nie mówił po polsku. Okazało się, że mężczyzna przywędrował na Dolny Śląsk aż z Kopenhagi, a zmierzał na Węgry. Kiedy dowiedział się o tym policjant, pomógł zorganizować mu powrót do domu.