Co najmniej 25 osób nie żyje, a ponad 50 uważanych jest za zaginione. To najnowszy bilans ofiar osunięcia się ziemi na Las Tejerias, liczące 73 tysiące mieszkańców przemysłowe miasto w Wenezueli, położone niespełna 70 kilometrów na południowy zachód od stolicy, Caracas.
Po ulewnych deszczach ze zboczy górskich zeszły na miasto potężne masy ziemi, które po drodze zabierały ze sobą drzewa i skały, niszcząc wiele domów, firm i infrastrukturę. Ulice pokrywa gruba warstwa błota.
Według najnowszego, tragicznego bilansu ofiar osunięcia się ziemi na to miasto, zginęło co najmniej 25 osób, a 52 są poszukiwane. W akcji bierze udział tysiąc ratowników, wspomaganych przez drony i specjalnie wyszkolone psy. - To, co wydarzyło się w mieście Las Tejerias, to tragedia - powiedziała wiceprezydent Wenezueli Delcy Rodriguez.
Wiceprezydent: próbujemy ich uratować
Delcy Rodriquez przekazała, że miesięczna średnia suma deszczu spadła w ciągu zaledwie ośmiu godzin, a pompy używane do zasilania systemu dostarczania wody pitnej zostały zmiecione przez wody powodziowe. Podkreśliła, że priorytetem jest zlokalizowanie ludzi wciąż uwięzionych pod błotem i skałami w całym mieście, a wojsko i ratownicy przeszukują również brzegi rzeki w poszukiwaniu ocalałych.
- Pod zwałami błota, gałęzi i gruzu są jeszcze ludzie. Próbujemy ich uratować, uratować żywych - zapewniła wiceprezydent.
Prezydent Nicolas Maduro poinformował w tweecie, że uznał ten obszar za strefę katastrofy i ogłosił trzy dni żałoby.
Zrozpaczeni mieszkańcy: wszystko stało się tak szybko
Armando Escalona, 43-letni taksówkarz, opowiadał reporterowi Reutera, że był z rodziną na niedzielnym nabożeństwie w kościele ewangelickim, kiedy zaskoczył ich atak żywiołu. Powiedział, że pamięta, jak przytulał członków swojej rodziny, a nagle coś uderzyło go w głowę i stracił przytomność. Kiedy się ocknął, nie mógł znaleźć swoich bliskich.
- Straciłem żonę i pięcioletniego syna. Nie mogę nawet mówić. Wszystko stało się tak szybko - opowiedział Escalona.
58-letni sprzedawca Gustavo Arevalo, który jest również wolontariuszem w korpusie obrony cywilnej, powiedział, że wody zaczęły się szybko podnosić w sobotę po południu miejscowego czasu. Powaliły miejską antenę telefoniczną. - Jakby woda z tamy została uwolniona - opisywał Arevalo. Jak relacjonował, po ustąpieniu wód powodziowych starał się pomóc innym "odzyskać to, co zostało z ich firm".
Pogoda nęka Wenezuelę
Ulewa spowodowała również osunięcia ziemi w trzech innych stanach środkowej Wenezueli w niedzielę rano, ale stamtąd nie ma doniesień o ofiarach. W ciągu ostatniego tygodnia ulewy doprowadziły do powodzi w 11 z 23 stanów kraju. Łączna liczba ofiar śmiertelnych to co najmniej 40 osób.
Według ekspertów, za nasilenie się ulewnych deszczów odpowiada zjawisko La Nina.
Źródło: Reuters, PAP, tvnmeteo.pl