Co najmniej sześć osób zginęło, a 50 zostało rannych w wyniku silnego trzęsienia ziemi w Vanuatu, państwie wyspiarskim w Oceanii. Trwa akcja poszukiwawczo-ratunkowa. Na Kontakt24 otrzymaliśmy relację Polaka z miejsca katastrofy.
Główny wstrząs o magnitudzie 7,4 odnotowano we wtorek o godzinie 12.47 lokalnego czasu. Trzęsienie ziemi miało miejsce na głębokości 56 km, a jego epicentrum znajdowało się około 30 km od Port Vili, stolicy Vanuatu. Później doszło jeszcze do kilku wstrząsów wtórnych. Najmocniejszy z nich miał magnitudę 5,5.
- Było to najgwałtowniejsze trzęsienie, jakiego doświadczyłem w ciągu 21 lat mojego życia w Vanuatu - powiedział agencji Reuters kanadyjski dziennikarz Dan McGarry.
Tuż po trzęsieniu wydano ostrzeżenie przed tsunami, które później zostało odwołane. Zginęło co najmniej sześć osób, a 50 zostało rannych.
Tysiące poszkodowanych, ogromne zniszczenia
Według OCHA skutki kataklizmu dotknęły około 116 tysięcy osób. Państwowy nadawca Vanuatu VBTC pokazał nagrania przygniecionych pojazdów i zawalonych budynków, m.in. gmachu, w którym siedzibę mają ambasady USA, Wlk. Brytanii, Francji i Nowej Zelandii. Jak podała stacja, w jednym z zawalonych budynków w stolicy znajduje się jedna osoba, która nie może się z niego wydostać.
Trzęsienie spowodowało ogromne uszkodzenia w mieście. W mediach społecznościowych pojawiły się zdjęcia pojazdów zmiażdżonych w wyniku zawalenia się budynku. Zniszczone miały zostać również co najmniej dwa mosty, co utrudnia transport ekip ewakuacyjnych. Zamknięto także lotniska w Port Vila.
W niektórych rejonach poważnym problemem jest też wezwanie pomocy ze względu na odcięcie kabli telekomunikacyjnych. Rzecznik ambasady USA w Papui Nowej Gwinei powiedział, że ambasada w Port Vila doznała "znacznych uszkodzeń" i została zamknięta do odwołania. Ranni trafili do szpitala. Policja poinformowała, że co najmniej jedna osoba zmarła w wyniku odniesionych ran.
"Mamy prąd z generatora, za chwilę może go nie być"
Na Kontakt24 otrzymaliśmy relację świadka trzęsienia. Skontaktował się z naszą redakcją pan Dariusz, który przebywa obecnie na wakacjach w Vanuatu.
"Raj na ziemi nagle zamienia się w piekło. Trzęsienie ziemi uderzyło obok nas, dokładnie trzy kilometry dalej. Akurat wracaliśmy z Port Vila, 15 minut po opuszczeniu miasta, na bocznej drodze wyrzuciło nas z siedzeń w busie" - napisał w przesłanej nam wiadomości.
Następnie doszło do kilku wstrząsów wtórnych. "Dojechaliśmy do resortu nad brzegiem oceanu i natychmiast ogłoszono ewakuację ze względu na zagrożenie tsunami. Wywieziono nas wszystkich. Po około godzinie ogłoszono znikome niebezpieczeństwo fali zwrotnej" - przekazał.
Jak opowiadał pan Dariusz, po powrocie do resortu okazało się, że i tam wystąpiły zniszczenia. "W jednym z bungalowów zawaliła się ściana, wszystko co było luzem zmieniło swoje położenie lub zostało zniszczone. W naszym domku był totalny bałagan, szafa leżała na łóżkach, reszta rzeczy w była w nieładzie. Obecnie cały czas czujemy wstrząsy wtórne" - opisał.
Reporter24 powiedział, że w środę ma lot do Nowej Zelandii. "Nie wiemy co będzie, lotnisko jest zamknięte, łączność ledwo żyje. Wieża transmisyjna zniszczona. Mamy prąd z generatora, za chwilę może go nie być, wifi też. Nie mamy sieci komórkowej" - dodał.
Źródło: Reuters, CNN, Kontakt24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/MICHAEL THOMSON HANDOUT