Nowy Jork znalazł się pod wodą. W piątek miasto zostało zalane wyjątkowo intensywnymi opadami deszczu. W niektórych dzielnicach, takich ulew nie odnotowano co najmniej od 80 lat.
Rekordowe opady deszczu zalały w piątek sieć kanalizacyjną Nowego Jorku, powodując falę powodziową, przepływającą ulicami, wlewając się do piwnic, szkół, metra i pojazdów.
"Ulewne deszcze nawiedziły Nowy Jork i okolice, powodując gwałtowne powodzie i zamieniając główne jezdnie w jeziora. Trzeba było zamykać całe linie metra, dzieci wysyłać na wyższe piętra zalanych szkół" - przekazano w dzienniku "New York Times".
Gubernator Nowego Jorku Kathy Hochul ogłosiła stan wyjątkowy. Wezwała mieszkańców do pozostania w domach, a osoby mieszkające w suterenach, aby przygotowały się na najgorsze. Ostrzegała przed "zagrażającymi życiu opadami deszczu".
"Nikt nie może przejść ulicą"
Na nagraniach udostępnionych przez agencję Reuters widać wysoki poziom wody na ulicach, wodospady na schodach wiodących do stacji metra oraz podtopione budynki.
- W tej okolicy nie działa kanalizacja. Ostatnio DEP [Departament Ochrony Środowiska -przyp. red.] postawił dwie przepompownie i żadna z nich nie działa, ponieważ woda wciąż się gromadzi. Nikt nie może przejść ulicą. Pojawił się nawet radiowóz, aby ostrzegać ludzi, by nie przechodzili przez tę ulicę, ponieważ jest bardzo niebezpiecznie - opowiadał Mohammed Doha, którego dom został zalany. - Zainwestowałem dużo pieniędzy w swój dom, ale woda wciąż wypływa, ponieważ nie ma tu systemów odwadniających. Dlatego cała woda deszczowa nie jest w stanie odpłynąć z tego obszaru. [...] Gdybyśmy mieli odpowiedni system odwadniający, taki jak w innych częściach miasta, nie mielibyśmy tego problemu. To nie pierwszy raz, kiedy mamy taki problem. Dzieje się tak za każdym razem, gdy pada - dodał.
Od lat nie widzieli takiego deszczu
Krajowa Służba Pogodowa (NWS) podała przed południem, że na Brooklynie w ciągu zaledwie trzech godzin zanotowano około 130 litrów wody na metr kwadratowy. Takie opady zdarzają się raz na około 100 lat.
Na Manhattanie, w Central Parku w ciągu godziny spadło ponad 50 l/mkw. deszczu, a więc najwięcej od 80 lat. W dzielnicy Queens, na międzynarodowym lotnisku im. Johna F. Kennedy’ego, piątek stał się najbardziej mokrym w historii. Od północy spadło tam blisko 140 l/mkw. deszczu.
"Poziom wody podnosił się szybko i wściekle, zaskakując niektórych pasażerów w poranne godziny szczytu. Ratownicy wkroczyli do akcji, wyciągając ludzi z samochodów i piwnic wypełnionych po brzegi wodą" - podano w CNN.
Stacja cytowała naukowców twierdzących, że tak duża ilość wody jest oznaką zmian klimatycznych. Jak wyjaśniali, cieplejsze masy powietrza działają jak masywna gąbka, zdolna wchłonąć więcej pary wodnej, a następnie wycisnąć ją w intensywnych falach, co z łatwością może pokonać przestarzałe zabezpieczenia przeciwpowodziowe.
Kilkanaście interwencji
Burmistrz Nowego Jorku Eric Adams zaznaczył, że nie odnotowano żadnych ofiar śmiertelnych ani poważnych obrażeń w wyniku burzy. Zarejestrowano co najmniej trzy akcje ratunkowe, polegające na wyciąganiu ludzi z piwnic oraz 15 interwencji dotyczących samochodów.
- Ogólnie rzecz biorąc zmieniający się układ pogodowy jest wynikiem zmian klimatycznych. Smutna rzeczywistość jest taka, że nasz klimat zmienia się szybciej, niż nasza infrastruktura jest w stanie na to zareagować - zauważył komisarz miejski ds. ochrony środowiska Rohit Aggarwala.
Do późnego popołudnia w Nowym Jorku spadło od 90 do 180 l/mkw. deszczu. Opady stopniowo będą zanikać.
Źródło: PAP, Reuters