Słowacy liczą straty po gwałtownych ulewach, które nawiedziły kraj we wtorek. Wezbrane potoki wylały i zniszczyły między innymi drogi. Niektórzy stracili dorobek życia, a jedna z rodzin - ukochanego pupila.
Najtrudniejsza sytuacja wystąpiła w miejscowości Kokava nad Rimavicou w kraju bańskobystrzyckim w środkowej Słowacji. Część mieszkańców została odcięta od świata po tym, jak przepływająca woda powodziowa zmiotła ukończoną zaledwie dwa lata temu drogę.
Opady były krótkie, ale gwałtowne i intensywne. Niektórzy zostali uwięzieni we własnych domach. Ludzie ze łzami w oczach patrzyli, jak tracą część tegorocznych zbiorów.
"Powódź przyszła w kilka sekund"
Miejscowe media przytoczyły historię rodziny, która straciła psa. Dziewięcioletni terier schronił się w szopie na czas burzy. - Zawsze czuł się tam bezpiecznie, ale teraz okazało się to dla niego śmiertelnie niebezpieczne - mówiła jego właścicielka. W czasie ulewy szopę bardzo szybko zalała woda, a pies nie mógł się z niej wydostać. Jak opowiadała kobieta, kiedy wzięła go w ramiona, wydał z siebie ostatnie tchnienie.
Niektórzy zostali bez dachu nad głową. Ich domy uległy całkowitemu zniszczeniu. - Powódź przyszła w kilka sekund - opisywała mieszkanka wsi Vlkova, która straciła swój dobytek.
Ulewnie też w innych miejscach
Opady były wyjątkowo obfite między również na północnym zachodzie. We wsi Horná Krupá w kraju trnawskim droga zamieniła się w wartki strumień. Zabierała wszystko, co znalazło się na jej drodze, zniszczyła nawet ceglany mur.
Silna ulewa z gradem nawiedziła także Bratysławę, stolicę Słowacji. Woda podmyła tam drogi i zalała piwnice.
Źródło: ENEX, myzahorie.sme.sk, aktuality.sk, cas.sk