Scala dei Turchi to wapienny klif, leżący na południu Sycylii. W piątek został zabrudzony w niektórych miejscach czerwonym proszkiem na bazie tlenku żelaza. Prokuratura wszczęła już śledztwo w tej sprawie. Mieszkańcy okolicy zebrali się w sobotę, by wspólnymi siłami usunąć skutki aktu wandalizmu.
Scala dei Turchi, czyli Tureckie Schody, to jedno z najchętniej odwiedzanych przez turystów miejsc we Włoszech. Klif o fascynującym kształcie położony jest na wybrzeżu Realmonte w prowincji Agrigento na południu Sycylii. Jednak w piątek wieczorem ktoś zabarwił go miejscami czerwonym proszkiem.
Wszczęto śledztwo
Wstępne oględziny wykazały, że sprawcy pomalowali klif substancją na bazie tlenku żelaza, a więc materiałem dość łatwym do usunięcia. Świadczy o tym fakt, że dolna część formacji została częściowo oczyszczona przez morskie fale. W sobotę grupa miejscowych wolontariuszy zebrała się, by doczyścić klif.
- Wspaniały biały klif Scala dei Turchi, atrakcja dla gości z całego świata, został haniebnie zbezczeszczony - powiedział Nello Musumeci, prezydent Sycylii. - Potępiamy sprawców tego tchórzliwego czynu. To zniewaga nie tylko dla dobra rzadkiego piękna natury, ale także dla wizerunku naszej wyspy. Mam nadzieję, że wymiar sprawiedliwości szybko wskaże winnych - dodał.
Luigi Patronaggio, główny prokurator w prowincji Agrigento, ogłosił już wszczęcie śledztwa. Zarządził także przeprowadzenie testów i prześledzenie sprzedaży czerwonego proszku w okolicy w ostatnich dniach. Policja poszukuje również wskazówek na pobliskim monitoringu.
Burzliwe losy oryginalnej formacji
W 2019 roku klif miał zostać dopisany do listy światowego dziedzictwa UNESCO. Jednak rok później, ze względu na skargi wywołane jego złym utrzymaniem, został tymczasowo zamknięty.
Klif ucierpiał z powodu naturalnej erozji, ale także z powodu ogromnej liczby turystów, z których część odłamywała i zabierała ze sobą kawałki miękkiego wapienia.
Co więcej, formacja od lat pozostaje przedmiotem sporu między władzami Realmonte a jego domniemanym właścicielem Ferdinando Sciabbarą, który rościł sobie prawo do części wybrzeża na podstawie dokumentów pochodzących z XIX wieku.
Przeciwko Sciabbbarze toczyło się śledztwo w sprawie zajęcia gruntów państwowych i innych przestępstw związanych z ochroną tego miejsca. Latem ubiegłego roku zapłacił grzywnę w wysokości dziewięciu tysięcy euro (ponad 40 tysięcy złotych) i ziemia została mu zwrócona. Według doniesień włoskiej prasy, Sciabbarra jest gotów sprzedać ziemię władzom lokalnym, pod warunkiem że zostanie tam utworzony rezerwat przyrody.
Źródło: theguardian.com