Tysiące żołnierzy pomagają w zwalczaniu skutków powodzi w prowincji KwaZulu-Natal na wschodnim wybrzeżu Republiki Południowej Afryki. Powódź zabiła ponad 440 osób, a kilkadziesiąt jest zaginionych. Duże obszary prowincji pozostają bez prądu i wody.
Republika Południowej Afryki ma obecnie do czynienia z jedną z najgorszych klęsk żywiołowych w swojej historii. Tydzień po tym, jak ulewy o niespotykanej sile uderzyły w prowincję KwaZulu-Natal na wschodnim wybrzeżu kraju, doprowadzając do powodzi, liczba ofiar śmiertelnych wyniosła 443. Zdaniem ratowników szanse na odnalezienie zaginionych osób żywych są coraz mniejsze.
W poniedziałek władze RPA wysłały 10 tysięcy żołnierzy, którzy pomagają w przywróceniu dostępu do wody i elektryczności. Wojsko pomaga również w poszukiwaniu 48 osób, które pozostają zaginione.
Duże obszary prowincji pozostają bez prądu i wody, a ich przywrócenie może zająć wiele czasu. 80 procent wodociągów w mieście nie funkcjonuje - informują lokalne władze. Bez dachu nad głową zostało około 40 tysięcy osób.
Ogromne straty
Uszkodzeniu uległo ponad 550 szkół i prawie 60 placówek służby zdrowia. Według szacunków podawanych w ubiegłym tygodniu straty wyniosły 10 miliardów randów, czyli prawie trzy miliardy złotych.
W Durbanie, największym mieście prowincji i jednym z największych miast RPA, które poniosło znaczące straty w wyniku ulew i powodzi, odbywają się pogrzeby ofiar. "Jednak przy zniszczonych drogach i podmokłych cmentarzach pochówki są trudne. Jest wielu zmarłych, a kostnice zostały zalane" - opisuje południowoafrykański portal news24.com.
Źródło: PAP, Reuters, tvnmeteo.pl