Kryzys w południowo-wschodniej Argentynie trwa od piątku, kiedy region Buenos Aires nawiedziły ekstremalne opady deszczu. Miejscami w przeciągu kilkudziesięciu godzin spadło nawet 400 litrów wody na metr kwadratowy, co spowodowało, że lokalne rzeki wystąpiły z brzegów i doprowadziło do rozległych powodzi. Zginęła co najmniej jedna osoba, a dwie są poszukiwane.
- W ciągu ostatnich 24 godzin spadło łącznie 425 litrów wody, to szaleństwo, nigdy nic takiego się nie wydarzyło - powiedział agencji AFP Emiliano Riberas, dyrektor ds. koordynacji kryzysowej w mieście Zarate. Dodał, że miejscami woda sięgała ramion.
Tysiące ewakuowanych
Z powodu zagrożenia dla życia i zdrowia swoje domy musiało opuścić ponad 7500 osób - podały lokalne media. Część z nich mogła powrócić do swoich domów po opadnięciu wody. W kilkudziesięciu gminach pracują setki strażaków, którzy starają się pomóc mieszkańcom. Służby otrzymywały także dziesiątki zgłoszeń dotyczących powalonych drzew i zerwanych linii energetycznych.
Wody powodziowe zalały wiele dróg. W sobotę autobus z 44 osobami został uwięziony na jednej z nich.
Autorka/Autor: fw/ast
Źródło: CNN, Portal Montevido
Źródło zdjęcia głównego: EFE