Od około siedmiu lat, co roku latem, mamy do czynienia z suszami. - W kwestii ich zapobiegania robimy ciągle za mało - powiedział hydrolog profesor Paweł Rowiński, wiceprezes Polskiej Akademii Nauk. Dodał, że rośnie jednak świadomość deficytu wody i tego, że należy o jej zasoby dbać. W poniedziałek w części Polski IMGW ogłosił ostrzeżenia o suszy hydrologicznej.
Grzegorz Walijewski, zastępca dyrektora Centrum Hydrologicznej Osłony Kraju Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, Państwowego Instytutu Badawczego, powiedział w połowie maja, że od 2015 roku w Polsce mamy permanentną suszę meteorologiczną. Zajmuje ona coraz większy obszar naszego kraju. Później przeradza się w suszę rolniczą lub glebową.
- Aktualna sytuacja hydrologiczna kraju jest bardzo trudna. Właściwie w całym kraju możemy mówić o bardzo dużym deficycie wody w glebie - powiedział hydrolog i wiceszef Polskiej Akademii Nauk profesor Paweł Rowiński. Szczególna trudna sytuacja jest na Nizinie Polskiej, na przykład w Wielkopolsce na obszarze dorzecza Warty środkowej. Tam mamy do czynienia z suszą hydrologiczną, charakteryzującą się obniżeniem stanów wody w rzekach poniżej wieloletnich wartości średnich.
Deficyt wody w glebie. "Plony będą mniejsze lub będą gorszej jakości"
Profesor Rowiński wskazał na niepokojąco niską wilgotność gleby na terenie Polski. W skali wilgotności od 0 do 100 procent, gdzie 100 to największe nasycenie gleby wodą, obecnie w Polsce w wielu miejscach spadło ono do poniżej 30 procent.
- W większości rejonów kraju te deficyty wilgotności są znaczące. Oznaczać to może, że plony będą mniejsze lub będą gorszej jakości, a co za tym idzie, mogą wzrosnąć ceny żywności - wskazał naukowiec.
Hydrolog przestrzegł przed niekontrolowanym nawadnianiem pól na większą skalę, bo wówczas wykorzystywane są wody podziemne. A one powinny być rezerwuarem, który możemy wykorzystać jako wodę pitną. Nawodnienia powinny być celowane i dokorzeniowe, jak robi się to w Izraelu. Powoduje to, że woda jest używana w sposób bardzo wydajny i nie jest tracona.
- Nie wiemy, ile zużywamy wody w Polsce do nawodnienia. Jest to obszar nie w pełni kontrolowany przez państwo - ocenił.
Jak zaznaczył profesor Rowiński, jednym z powodów suszy w Polsce są globalne zmiany klimatu spowodowane przez człowieka. - To prosta fizyka. Od początku poprzedniego stulecia temperatura wzrosła w Polsce o 1,7 stopnia Celsjusza, co powoduje między innymi wzrost parowania - wyjaśnił ekspert. Wyższe temperatury również w zimie powodują, że mamy coraz mniej opadów śniegu.
- A śnieg jest znakomitym rezerwuarem wody - podkreślił hydrolog. Zmiany klimatyczne powodują też długie okresy bezopadowe. Zdarzają się natomiast coraz częściej gwałtowne opady, które powodują zagrożenia w postaci nagłych podtopień. - Po suszy potrafi przyjść powódź. W ten sposób mamy kryzys za kryzysem - opisał.
Co można zrobić, by susze były mniej dotkliwe?
Od około siedmiu lat, co roku latem w Polsce jest susza. - Jeszcze w latach '80 XX wieku mieliśmy z nią do czynienia co kilka lat - mówił Rowiński.
Zmiany klimatu to niejedyny powód suszy w Polsce. - Problemem jest to, że Polska położona jest w takim obszarze, który jest zasadniczo deficytowy w wodę. Z prostej przyczyny: my jesteśmy daleko od oceanu. A wilgoć, która napływa nad Polskę, jest głównie znad Oceanu Atlantyckiego - sprecyzował. Z drugiej strony w Polsce jest taki układ pasm górskich, który wilgoci znad oceanu nie zatrzymuje.
Co można zrobić, by susze były mniej dotkliwe? Ekspert wskazuje na retencję, czyli zatrzymywanie wody w miejscu, w którym ona pada. Od lat w Polsce zatrzymywanych jest 6,5 procent opadów, a na przykład w Hiszpanii - 50 procent wody. Profesor Rowiński przekazał, że potencjał retencyjny Polski wynosi około 15 procent. - Oznacza to, że nadal jest dużo do zrobienia i należy te procesy przyspieszyć. Wszelkie prognozy klimatyczne pokazują, że susza będzie się powtarzać w przyszłości - zaalarmował.
Profesor Rowiński powiedział, że w poprzednich dziesięcioleciach Polska popełniła mnóstwo błędów dotyczących gospodarki wodnej. Zamiast wodę zatrzymywać - pozbywano się jej. Wykonywano na dużą skalę meliorację pól.
- Od jakiegoś czasu zwiększa się jednak świadomość problemu deficytu wody w Polsce. Mówi się o tym problemie w mediach. Ludzie zaczynają zdawać sobie sprawę z tego, że woda jest takim dobrem, który należy oszczędzać. Od jej oszczędzania należy zacząć - podkreślił.
W ocenie wiceprezesa PAN zajęcie się problemem gospodarowania wodą powinno być kwestią priorytetową i ogólnopaństwową, którą powinien zająć się nie tylko resort za nią odpowiedzialny. Ważne jest też przygotowywanie kadry inżynierów zajmujących się gospodarką wodną, bo ich nadal brakuje. - Mnóstwo pozostaje do zrobienia od strony systemowej - zaznaczył.
Wodę można zatrzymywać na różne sposoby, a co do tego, jak to robić, nadal trwa dyskusja. Rowiński wskazał na to, że najlepsza byłaby retencja rozproszona - wiele oczek wodnych, obszary zielone między polami uprawnymi. W miastach ważne są liczne nasadzenia - wyliczył. W jego ocenie w tej kwestii dzieje się sporo, ale zmiany te następują nadal zbyt wolno.
Ekspert pytany o to, czy zatrzymywanie wody jest kosztowne, stwierdził, że tego typu inwestycje szybko się zwrócą. - Odpowiednie rozwiązania potrafią ograniczyć susze, która przecież przekłada się na straty. Zapobiegają też np. powodziom miejskim, które też wiążą się ze szkodami - wskazał.
Pytany o to, jakie będą kolejne miesiące, profesor stwierdził, że należy spodziewać się, że będzie nadal dość sucho. Zapowiadane opady w najbliższym czasie będą raczej przelotne, a nie rozłożone na dłuższy czas, co zapewniłoby odpowiednie nawodnienie gleby.
Ostrzeżenia przed suszą hydrologiczną
Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej w poniedziałek wydał ostrzeżenia hydrologiczne. W poniedziałek po południu dotyczyły województw:
- zachodniopomorskiego (zlewni Iny i Płoni, przyrzecza Warty dolnej od Noteci do ujścia);
- lubuskiego (przyrzecza Warty dolnej od Noteci do ujścia, zlewni dopływów Warty od Wełny do Noteci oraz Czernej Wielkiej);
- wielkopolskiego (dopływów Warty od Wełny do Noteci, zlewni Kanału Mosińskiego);
- dolnośląskiego (Czernej Wielkiej);
- łódzkiego (zlewni górnej Warty z Liswartą);
- małopolskiego (Wisły od ujścia Przemszy do ujścia Skawy, Przemszy od ujścia Brynicy do ujścia, Białej Przemszy, zlewni górnej Warty z Liswartą);
- śląskiego (Przemszy od ujścia Brynicy do ujścia, Białej Przemszy, Przemszy wraz ze zb. Przeczyce, Brynicy wraz ze zb. Kozłowa Góra, Brynicy od zb. Kozłowa Góra do ujścia, zlewni górnej Warty z Liswartą);
- opolskiego (zlewni górnej Warty z Liswartą).
Ostrzeżenia przed suszą hydrologiczną wydawane są, gdy aktualne lub prognozowane wartości przepływu na stacjach wodowskazowych uznanych za reprezentatywne układają się poniżej SNQ (średnia wieloletnia z najniższych przepływów rocznych) przez minimum 10 dni - wyjaśnia IMGW.
Jak podano w komunikacie, w związku z występującymi niskimi przepływami wody, w kolejnych dniach spodziewane jest dalsze utrzymywanie się przepływów poniżej SNQ. Ostrzeżenie o suszy hydrologicznej nie ma terminu ważności.
Według danych na godzinę 8 w niedzielę 22 maja stany wody w rzekach w Polsce układały się w większości na poziomie niskim lub średnim.
Źródło: PAP, IMGW, tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock