Nagłe opady deszczu i krupy śnieżnej nawiedziły w czwartek Poznań, czego na własnej skórze doświadczył reporter TVN24 Aleksander Przybylski. Jak wyjaśniła synoptyk tvnmeteo.pl Arleta Unton-Pyziołek, nad Polską przechodziła wtedy masa zimnego, niestabilnego powietrza, która napędzała te pogodowe zmiany.
Kwietniowa pogoda przynosi nam w tym roku sporo niespodzianek, o czym przekonał się reporter TVN24 Aleksander Przybylski. Podczas prowadzenia transmisji z Poznania złapały go nagłe opady deszczu i krupy śnieżnej.
- Mamy trochę niebeskiego nieba, a obok zimny deszcz ze śniegiem, i tak to się kotłuje z minuty na minutę. Niewykluczone, że gdybyśmy łączyli się za dziesięć minut, mielibyśmy tutaj słońce - skwitował.
Pączki nad Polską
W czwartek do Polski napłynęło prosto z północy zimne, wilgotne powietrze arktyczne. Jak przekazała synoptyk tvnmeteo.pl Arleta Unton-Pyziołek, miało ono tak zwaną równowagę chwiejną. Oznacza to, że chłodna masa nagrzała się nieco nad lądem - czyli nad naszym krajem. Cieplejsze porcje powietrza unosiły się, dając impuls do formowania się chmur kłębiastych. Owe chmury wypiętrzały się, a w momencie krytycznym, gdy nie były w stanie utrzymać kropel wody, niosły miejscami przelotne opady deszczu, krupy śnieżnej i opadów deszczu ze śniegiem.
Synoptyk dodała, że pogoda w takiej masie powietrza zmienia się z minuty na minutę, co jest zupełnie normalne. W arktycznym powietrzu, które zalegało nad Polską, formowały się niewielkie pasy dużego zachmurzenia kłębiastego, małe fronty niosące przelotne opady. Z góry, na zdjęciach satelitarnych, wyglądało to, jakby ktoś rozsypał nad Polską całą masę pączków.
Źródło: TVN24, tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24