Komunikacja z sondą Voyager 1 została przywrócona. Jak wyjaśnili inżynierowie misji, pojazd wznowił już przesyłanie danych z instrumentów naukowych. Obecnie NASA pracuje nad pełnym restartem systemu, co jest niełatwym zadaniem - aby polecenie dotarło do sondy, muszą upłynąć 23 godziny.
W tym tygodniu NASA poinformowała o przywróceniu pełnej komunikacji z sondą Voyager 1. Obiekt, podróżujący obecnie poza Układem Słonecznym około 24 miliardów kilometrów od Ziemi, w zeszłym miesiącu niespodziewanie wyłączył swój główny nadajnik radiowy. Aby nie stracić całkowicie kontaktu z sondą, inżynierowie musieli skorzystać z dawno nieużywanego systemu.
Niełatwe zadanie
NASA wyjaśniła, że główny nadajnik wznowił przesyłanie danych z działających instrumentów naukowych po 18 listopada. Obecnie inżynierowie pracują nad przywróceniem Voyagera 1 do stanu, w jakim znajdował się przed wystąpieniem problemu. Przeprowadzenie pełnego restartu jest niełatwe, ponieważ sonda znajduje się około 24 miliardów kilometrów od Ziemi. Samo dotarcie polecenia do Voyagera 1 zajmuje 23 godziny.
Główny nadajnik został wyłączony przez system ochrony przed awarią. Kiedy wyczuwa on, że sonda ma zbyt mało mocy, automatycznie wyłącza systemy, które nie są niezbędne do podtrzymania pracy statku. Gdy inżynierowie próbowali włączyć jeden z grzejników sondy, system ochrony uznał główny nadajnik za zbędny, zamiast niego włączając zużywający mniej zasobów system pomocniczy - słabszy od tego głównego i nieużywany od 1981 roku.
Zdarzenie dobitnie pokazuje, jak ograniczonymi zasobami dysponują inżynierowie misji. Zasilane energią z rozpadającego się plutonu Voyagery tracą około 4 watów mocy każdego roku. Około pięć lat temu zespół zaczął wyłączać zbędne systemy, by oszczędzić jak najwięcej paliwa. Spośród 10 zainstalowanych instrumentów naukowych wykorzystywane są obecnie cztery.
Źródło: NASA, space.com, tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: NASA