Co najmniej 417 osób zginęło w Mozambiku po przejściu cyklonu Idai. W sąsiednim Zimbabwe żywioł pochłonął 259 ofiary. Jak podają władze, to jeszcze nie koniec tragicznego bilansu.
Jak podał w sobotę po południu minister ziemi i środowiska w Mozambiku Celso Correira, liczba ofiar śmiertelnych w Mozambiku wzrosła do 417. Dodał, że sytuacja jest krytyczna.
- Będziemy musieli poczekać, aż wody powodziowe ustąpią. Do tego czasu nie poznamy całego bilansu ofiar wśród mieszkańców Mozambiku - mówił w sobotę rano koordynator Biura Narodów Zjednoczonych ds. Koordynacji Pomocy Humanitarnej OCHA Sebastian Rhodes Stampa.
Porywy o prędkości 170 kilometrów na godzinę
Jak podała Międzynarodowa Federacja Towarzystw Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca 90 procent wszystkich zgonów stanowią mieszkańcy miejscowości Beira. Życie powoli wraca tam do normy, a mieszkańcy zaczynają naprawiać szkody, jakie wyrządziła gwałtowna pogoda. Cyklon pojawił się w ubiegłym tygodniu, przynosząc silne porywy wiatru o prędkości 170 km na godzinę i ulewne deszcze. Szybko pojawiły się też powodzie.
- W czasie burzy wszystko się kręciło, nawet dom się trząsł. Burza była bardzo głośna, chociaż okna nieco tłumiły ten hałas - powiedziała mieszkanka Beira Jessica Miskita.
Epidemia i głód
Po pierwszym uderzeniu cyklonu ludzie musieli opuścić swoje domy. Ogromna liczba budynków została zrównana z ziemią.
Władze i mieszkańcy są zaniepokojeni, ponieważ obawiają się wybuchu epidemii. Międzynarodowa Federacja Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca potwierdziła, że w Beira zaczęły pojawiać się przypadki chorych na cholerę.
Kolejnym problemem z jakim będzie się teraz mierzył Mozambik jest brak pożywienia. Światowy Program Żywnościowy (WFP) potwierdził, że około 1,7 miliona Mozambijczyków będzie potrzebować pomocy humanitarnej.
Pogrzebani żywcem
W Zimbabwe w wyniku przejścia cyklonu życie straciło co najmniej 259 osób.
Tam skutki cyklonu najbardziej widoczne są w miejscowości Chimanimani. Lawina błotna, która zeszła z pobliskiej góry pogrzebała żywcem mnóstwo osób. Rodziny i ratownicy przekopywali gruzy mając nadzieję na znalezienie ciał, ale niektóre skały są tak ogromne, że konieczne będzie użycie materiałów wybuchowych.
Setki domów zostało zniszczonych przez ogromne skały. Tamari Dzunga, mieszkanka Chimanimani powiedziała, że jej dom został zmieciony z powierzchni ziemi przez powodzie, skały i drzewa.
- W tej chwili nasze życie jest zagrożone i nie możemy tu dłużej mieszkać - powiedziała.
Mieszkańcy Zimbabwe, którym udało się przeżyć, znaleźli schronienie w kościołach i ośrodkach pomocy. Chociaż międzynarodowe agencje pomocy i rząd starają się wspomóc mieszkańców, kondycja kraju i ludzi jest krytyczna.
Zarówno Correia, jak i Rhodes Stampa powiedzieli, że chociaż ryzyko rozprzestrzenienia się cholery i innych chorób jest ogromne, na razie w Zimbabwe nie odnotowano żadnych przypadków zarażeń.
Autor: kw / Źródło: ENEX, Reuters, ATPN