- Brytyjskie dzieci tracą kontakt z przyrodą, a to odbija się na ich zdrowiu i nauce - alarmuje raport The National Trust. Na Wyspach coraz powszechniejsze staje się NDD, zaburzenie polegające na ciągłym przesiadywaniu w domu.
Z raportu wynika, że od lat 70-tych liczba dzieci, które mogą bawić się na podwórku bez nadzoru rodziców, zmalała w Wielkiej Brytanii o 90 proc. W domach najczęściej zatrzymują najmłodszych kolejno: ruch uliczny, gry wideo i lęki rodziców. Problem jest tak znaczący, że zaczęto uważać utratę kontaktu z przyrodą za zaburzenie nazwane NDD (Nature Deficit Disorder).
- Niektóre z pobudek rodziców do zatrzymywania dzieci w domach są nielogiczne - mówi Stephen Moss, autor raportu. - Do molestowań seksualnych, których się obawiają, najczęściej dochodzi właśnie w domach. Jedynym prawdziwym zagrożeniem dla bezpieczeństwa dzieci na zewnątrz jest ruch uliczny - zaznacza.
Przyroda lepsza od gier wideo
Dlaczego obcowanie z naturą jest tak ważne?
- Ponieważ przyroda nie ma swojej instrukcji obsługi, obcowanie z nią uczy korzystania z własnej wyobraźni - przekonuje Moss. - Kiedy jako 9-latek budujesz kryjówkę ze swoimi przyjaciółmi, uczysz się, na czym polega praca zespołowa. Nie zgadzasz się z innymi, przekonujecie się nawzajem do własnych racji, rozwiązujecie problem i w końcu znów wracacie do pracy - tłumaczy.
- Ponadto udowodniono, że dzieci lepiej uczą się i zachowują poza domem, a pojęcie szczęśliwego dzieciństwa częściej wiążą z aktywnościami na świeżym powietrzu niż z gadżetami, którymi zasypują je rodzice.
Chęć zmian
The National Trust przeprowadzi w ciągu dwóch miesięcy szereg konsultacji ze specjalistami, którzy zajmą stanowisko w kwestii odseparowania dzieci od przyrody. Rezultatem ma być zbiór zaleceń, które pomogą walczyć z NDD.
- Chodzi o to, żeby zmienić sposób, w jaki dorastają nasze dzieci i w jaki postrzegają świat - mówi Stephen Moss, autor raportu.
Być może uda się nawet zmodyfikować przepisy drogowe tak, żeby dzieci były dużo bardziej bezpieczne na zewnątrz.
- Jedynym rozwiązaniem jest przyznanie pierwszeństwa pieszym poruszających się po ulicach osiedli mieszkaniowych. Jeśli kierowca zauważy bawiących się najmłodszych, będzie musiał zachować ostrożność - uważa Moss.
Groźne zaburzenie
Termin "Nature Deficit Disorder" stworzył w 2005 roku Richard Louv. Choć wynika z niego, że NDD jest zaburzeniem (charakteryzującym się mniejszą wrażliwością zmysłów, trudnościami w skupieniu uwagi oraz podatnością na choroby fizyczne i emocjonalne), brytyjscy lekarze nie chcą, żeby się "zmedykalizowało"
- Jeśli NDD zacznie być postrzegane jako jednostka chorobowa, zaczniemy bagatelizować problem. Powiemy cierpiącemu na nie:"Idź do lekarza, to przepisze ci leki", a to w żadnym wypadku nie jest rozwiązanie - podkreśla David Pencheon z National Health Service. - Na szczęście my, lekarze, zaczynamy zamiast recepty wydawać dzieciom instrukcje ćwiczeń fizycznych - dodaje.
Autor: map/mj / Źródło: bbc.co.uk