W 2007 roku w Stanach Zjednoczonych narodziła się olbrzymia burza tropikalna Erin, która zadziwiła meteorologów, bo powstała nie nad oceanem, a nad lądem. Na dodatek im dalej była nad lądem, tym więcej nabierała siły. Teraz już wiadomo, że tego typu zjawiska powstają, kiedy to ziemia zaczyna naśladować ocean.
Cyklony tropikalne rodzą się zazwyczaj nad oceanami. To dlatego, że mogą pobierać energię pochodzącą z odparowywania wody. W ostatnich czasach naukowcy dostrzegali jednak odwrotne zjawisko, czyli cyklony tropikalne, które powstawały nad rozległymi, leżącymi nawet setki kilometrów od najbliższego oceanu terenami. Co ciekawe: kiedy cyklony tropikalne wkraczają nad ląd, szybko słabną, a w tych przypadkach nadal pozostawały silne. Co za tym stało?
"Brązowe oceany"
Jak uważają badacze NASA, w pewnych warunkach kontynenty zaczynają naśladować oceany, zyskując sobie miano "brązowych oceanów".
Żeby powstały "brązowe oceany", muszą zostać spełnione trzy podstawowe warunki. Po pierwsze amplituda temperatur danego regionu nie może być zbyt wysoka. Po drugie gleby tego terenu muszą być bardzo wilgotne, a po trzecie - i najważniejsze - ciepło uwalniane z parowania wody musi mieć określoną wartość, która w tym przypadku sięga 70 watów na metr kwadratowy (dla porównania: w przypadku oceanów jest to to 200 W/mkw.). Wszystkie te warunki wystąpiły sześć lat temu, gdy Erin tworzyła się nad rozległym obszarem Oklahomy. To właśnie one nie pozwoliły Erin się osłabić, a nawet uczyniły ją silniejszą od cyklonów pochodzenia oceanicznego.
Autor: Live Science / Źródło: kt/map
Źródło zdjęcia głównego: NASA