Mieszkańcy wyspy Fidżi na Oceanie Spokojnym szykują się na atak tajfunu Evan. Zabezpieczają biura i robią zapasy artykułów pierwszej potrzeby. Paniki nie widać, ale mówią, że szykują się na najgorsze.
Żywioł ma uderzyć w wyspę w niedzielę po południu. Mieszkańcy mają przygotować się na ekstremalne zjawiska pogodowe towarzyszące cyklonowi, czyli przede wszystkim potężny wiatr o prędkości dochodzącej do 230 km/h i ulewny deszcz. Właściciele sklepów od sobotniego poranka zabezpieczają witryny. W supermarketach pełno jest ludzi robiących zapasy wody, ryżu i innych niezbędnych produktów spożywczych.
- Spodziewamy się najgorszego - mówią mieszkańcy.
Nakazy ewakuacji
Rząd przygotował 60 ośrodków ewakuacyjnych i nakazał rodzinom mieszkającym na terenach nizinnych znaleźć schronienie na wyższych partiach wyspy. I trudno się dziwić, z tym cyklonem nie ma żartów. W sobotę spowodował znaczne zniszczenia na położonych niedaleko wyspach Samoa. Przesuwa się teraz z prędkością 15 km/h w kierunku Fidżi.
- To będzie ekstremalnie niebezpieczny cyklon, prawdopodobnie najpotężniejszy, jaki widzieliśmy od czasów cyklonu Kina w 1993 r. - mówi rządowy sekretarz ds. informacji, Sharon Smith-Johns.
Zniszczenia w Samoa
Na wyspie Samoa cyklon zdążył już zabić cztery osoby. Osiem wciąż uważa sie za zaginione. Wiatr zrównał z ziemią setki domów, pozostawiając 3 tys. osób bez dachy nad głową. Wiele wciąż przebywa w 21 centrach ewakuacyjnych rozmieszczonych dookoła wyspy. Sytuacja w nich jest trudna, bo brakuje bieżącej wody i prądu.
Cyklon pozrywał linie energetyczne. Pomoc zaoferowały Australia i Nowa Zelandia.
Autor: mm/mj,ŁUD / Źródło: Reuters TV, abc.net.au