Wyspa Wielkanocna walczy z tłumami turystów. Już zmieniła prawo, a jeśli to nie poskutkuje, władze będą musiały ją zamknąć. To nie jedyny problem. Sporo szkód wyrządziła również zmiana klimatu i zalewające wyspę odpady. Materiał magazynu "Polska i świat".
Wyspa Wielkanocna to niemal 164 kilometry kwadratowe trawiastych i rzadko zadrzewionych pagórków na południowym Oceanie Spokojnym. Należy do Chile, a Polinezyjczycy, czyli jej rdzenni mieszkańcy, nazywają ją Rapa Nui czy zwyczajnie kainga - ziemia. Niesamowite widoki, przyroda i bogate dziedzictwo kulturowe tej niewielkiej wyspy sprowadzają rocznie setki tysięcy turystów. W tym podróżniczym raju pojawiły się jednak kłopoty.
- Wyspa od początku chyba swojej historii była nękana najróżniejszymi plagami. Wydaje się, że nie inaczej jest obecnie. Tym razem jest to najwyraźniej plaga ekologiczno-turystyczna - mówi dr Katarzyna Maniszewska z Collegium Civitas.
Skutki zmian klimatu
Zmiany klimatu spowodowały wzrost poziomu wody w oceanie. Zagraża to bezpośrednio słynnym kamiennym posągom, znajdującym się na Wyspie Wielkanocnej. Wiele z nich stoi na nadbrzeżu.
- Jesteśmy ofiarami zmian klimatycznych. Posągi i świątynie były zbudowane w odpowiedniej odległości od oceanu. Dzisiaj poziom wody podniósł się na tyle, że fale często zalewają posągi i niszczą ściany klifów, na których stoją - zauważa Camilo Rapu, przewodniczący rdzennej ludności Wyspy Wielkanocnej.
Co więcej, postępująca erozja może doprowadzić do całkowitego zniszczenia rzeźb. Aby je ocalić, władze wyspy rozważają przeniesienie posągów wgłąb lądu.
19 tys. ton odpadów
Coraz większe fale przynoszą na Wyspę Wielkanocną tony śmieci pływających w Pacyfiku. Według szacunków, w wodach otaczających wyspę pływa blisko 19 tysięcy ton odpadów.
- Wraz z prądami trafiają do nas, nasza wyspa zbiera odpady z całego świata - mówi Vairoa Icka, przewodnicząca działu ochrony środowiska Wyspy Wielkanocnej.
- Tysiące ton śmieci, z którymi ciężko jest sobie poradzić, jeżeli jest się małą wyspą, jednym z najbardziej oddalonych od lądu miejsc na świecie - tłumaczy dr Maniszewska.
Turyści szturmują wyspę
Wyspę zalewają również turyści. Zamieszkuje ją ponad 7 tysięcy ludzi - a rocznie przybywa tutaj ponad 100 tysięcy osób. Aby ochronić archeologiczne bogactwa Wyspy Wielkanocnej przed turystyczną dewastacją, jej władze wprowadziły dla zwiedzających pewne ograniczenia.
- Obecnie na Wyspie Wielkanocnej można otrzymać wizę turystyczną do 30 dni - zazmacza dr Maniszewska.
Burmistrz Wyspy Wielkanocnej Pedro Edmunds Paoa nie wyklucza radykalnych rozwiązań tych problemów.
- Miejsca tak wrażliwe, jak nasze, muszą podejmować drastyczne i ochronne decyzje. Co turyści zrobili z piękną filipińską plażą Boracay? Zamienili ją w śmietnik. Nie chcemy podzielić tego losu - mówi Paoa. - Jeśli prawo nie zadziała i na wyspie będzie za dużo ludzi, zamkniemy ją - dodaje burmistrz.
Rozwiązania w innych krajach
Podobnych pomysłów na obronę przed masową turystyką na świecie jest coraz więcej.
Wspomniana plaża Boracay na Filipinach w ubiegłym roku została czasowo zamknięta, by zniszczona przez urlopowiczów natura mogła się odrodzić. Ponadto przez cały 2020 rok turyści nie będą mogli wypoczywać na indonezyjskiej wyspie Komodo, a od września władze Wenecji za wstęp będą pobierały specjalną opłatę.
Ograniczenia w zwiedzaniu już obowiązują w Tadż Mahal w Indiach. Na plaży Mai Khao na Phuket tajlandzkie władze zabroniły słynnych selfie z przelatującymi samolotami. Ustanowiono tam także 9-kilometrową zamkniętą strefę. Za złamanie zakazu wstępu grozi nawet kara śmierci.
Autor: sc/ja / Źródło: PiŚ
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock