Aktywiści wciąż walczą z norweskim rządem. Chcą, by na Morzu Barentsa nie wydobywano ropy. Powołują się na konstytucję i paryskie porozumienie klimatyczne - biorą sprawy w swoje ręce, bo na polityków - jak mówią - liczyć nie mogą. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Arktyka dla Ziemi jest bezcenna - to jeden z regulatorów klimatu. By tę rolę Arktyki ratować, ekologiczni aktywiści pozwali rząd Norwegii. Domagają się zakazu wydobycia ropy naftowej z tych mroźnych regionów. Sprawą zajął się sąd apelacyjny, a wśród pozywających jest Greenpeace i organizacje młodzieżowe.
- Skoro politycy nie podejmują działań, by rozwiązać kryzys klimatyczny, to może wyrok sądu ich do tego zmusi - mówi Gaute Eiterjord z młodzieżowej organizacji ochrony środowiska Natura i Młodzi.
- Jesteśmy w wyjątkowej sytuacji klimatycznej. Pozwaliśmy norweski rząd, bo łamie konstytucję i ustalenia paryskiego szczytu klimatycznego - dodaje Frode Pleym, prezes norweskiego oddziału Greenpeace.
"Prawo do życia w zdrowym środowisku"
Sprawa ciągnie się od 2016 roku. Aktywiści w pozwie powołują się na ratyfikowaną przez ich kraj paryską umowę klimatyczną i norweską konstytucję.
Konkretnie na artykuł 112: "Każdy ma prawo do środowiska naturalnego, które sprzyja zdrowiu, i do natury, której zasoby i różnorodność podlegają ochronie. Bogactwa naturalne powinny być wykorzystywane na podstawie długoterminowych i wielostronnych przemyśleń tak, aby prawo to ochronić również dla następnych pokoleń".
- Wszystko, czego się domagamy, to nasze prawo do życia w zdrowym środowisku, co gwarantuje nam konstytucja. Rząd, pozwalając na wydobycie ropy z dna Morza Barentsa, łamie to prawo - dodaje Tina Våje z organizacji Natura i Młodzi.
Paliwa kopalne powinny pozostać w ziemi
Rząd Norwegii wydał kilkanaście koncesji na odwierty w Morzu Barentsa. Ropę naftową chcą tu wydobywać największe światowe koncerny, co w dobie walki z pędzącą klimatyczną katastrofą budzi niepokój eko-aktywistów i naukowców.
- Jeżeli chcemy powstrzymać kryzys klimatyczny, to paliwa kopalne powinny pozostać w głębi ziemi. My w tej chwili spalamy 186 tysięcy litrów ropy każdej sekundy, to jest zbrodnia - tłumaczy prof. Piotr Skubała z Wydziału Nauk Przyrodniczych Uniwersytetu Śląskiego.
Młodzi Norwegowie nie chcą, by ich kraj przyczyniał się do pogłębiania klimatycznego kryzysu.
- Jak najbardziej im kibicuję - mówi dr Mikołaj Golachowski, biolog i polarnik. Zwraca też uwagę na jeszcze jedno zagrożenie związane z odwiertami. - Zawsze może dojść do jakiejś awarii. Im dalej na północ jesteśmy, im bardziej ekstremalne są warunki, tym trudniej byłoby usunąć skutki takiej awarii - tłumaczy.
1:0 dla norweskiego rządu
Norweskie władze zagrożenia jednak nie widzą.
- Ten pozew mógłby dotyczyć wszystkiego, na co norweski rząd wydaje pozwolenia - budowa dróg, rolnictwo, infrastruktura. Używając argumentacji naszych oponentów tak naprawdę każdy z projektów można by podpiąć pod niszczenie środowiska i negatywny wpływ na globalny klimat - kontruje Fredrik Sejersted, pełnomocnik rządu Norwegii. W starciu Norwegia kontra aktywiści na razie jest 1:0 dla rządu. W ubiegłym roku sąd przyznał, że władze zezwalając na odwierty nie złamały konstytucji. Trwający właśnie proces apelacyjny zakończy się w styczniu. Aktywiści wierzą, że tym razem wygra Arktyka.
Zobacz cały materiał magazynu "Polska i Świat":
Autor: //aw / Źródło: Polska i Świat TVN24