Do potencjalnej drugiej fali zakażeń świat będzie lepiej przygotowany, powstaną specjalne narzędzia i będziemy rozumieć, jakie zagrożenie niesie - mówił w programie "Wstajesz i wiesz" Krzysztof Pyrć, wirusolog z Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Statystyki dotyczące liczby nowych zakażeń w Polsce wskazują na stabilizację sytuacji. Jak mówił profesor Krzysztof Pyrć, wirusolog z Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, jest to o tyle pozytywna informacja, że Polska nie osiągnęła katastrofalnej liczby przypadków, jak jest w przypadku niektórych państw Europy. Nie jest to jednak jeszcze czas na radość.
- Nie ma co za bardzo być pozytywnym, bo to, co się wydarzy, dalej zależy od nas, bo to nie jest załamanie się krzywej epidemicznej, tylko efekt bezpośredni tego, że trzymamy się od siebie z daleka. Moim zdaniem nie jest źle na ten moment, ale to się jeszcze może zmienić - powiedział w programie "Wstajesz i wiesz".
Wielokrotne zakażenia
Profesor odniósł się także do kwestii nabierania odporności po przejściu choroby COVID-19. Podkreślił, że nie są to potwierdzone informacje, a taka osoba wciąż powinna uważać na ewentualne ponowne zakażenie.
Zdaniem prof. Pyrcia wprowadzone poluzowania w obostrzeniach, takie jak otwarcie parków czy powrót do amatorskich sportów, są pozytywną rzeczą. - Bądźmy szczerzy, większą szansę zakażenia mamy w tym momencie właściwie w każdym sklepie czy na ulicy. (...) Wszyscy tęskniliśmy za świeżym powietrzem i za tym, żeby przejść się gdzieś w fajnym miejscu - mówił.
Nie powtórzyć scenariuszy
Profesor stwierdził, że w szerszej perspektywie większość krajów zdała sobie sprawę z powagi sytuacji. Zaznaczył jednak, że Polska jest na początku ścieżki epidemii, więc trudno ocenić, co przyniesie przyszłość.
- Natomiast takie scenariusze, jakie widzieliśmy w krajach południowych czy w Stanach Zjednoczonych, czy nawet w Wielkiej Brytanii, miejmy nadzieję, że się nie będą powtarzały. Jeśli w pewnym momencie zaczniemy tracić cierpliwość i zupełnie usuniemy wszystkie rygory, obostrzenia, to sytuacja może się powtórzyć - przestrzegł.
Dodał, że w całej sytuacji widać jeszcze jeden pozytyw.
- Na pewno cały czas się uczymy. Uczymy się jako ludzie, jako kraje, jako świat, co jest bardzo pozytywne. Co więcej, uczymy się jako naukowcy, jako lekarze, radzić sobie z tym wszystkim. Coraz to nowe metody diagnostyczne czy metody potencjalnego leczenia są opracowywane, więc myślę, że można patrzeć trochę bardziej optymistycznie niż jeszcze jakiś czas temu. Natomiast to jest początek drogi. My nie jesteśmy teraz na końcu epidemii - stwierdził.
Nie skupiać się na drugiej fali zakażeń
Pyrć skomentował także wizję drugiej fali zakażeń. Jak stwierdził, można uznać, że jest to temat mityczny, i dodał, że skoro jeszcze trwa pierwsza, warto się skoncentrować na niej.
- Poczekajmy z drugą falą, aż ta pierwsza pokaże nam, co może zrobić i czy ona odejdzie. Na razie udało się ją przytrzymać gdzieś na jakimś sensownym poziomie w zasadzie już w większości krajów. Nawet tam, gdzie wydawało się, że jest to nie do zatrzymania. Natomiast nie wiemy, czy ta fala odejdzie w ciągu lata. Jeżeli odejdzie, to oznacza, że wirus źle się przenosi w warunkach lata strefy umiarkowanej. I wtedy to będzie sugerowało raczej, że zwiększy się zagrożenie jesienią. Natomiast też trzeba pamiętać, że w tym roku byliśmy na to kompletnie nieprzygotowani. Nikt się nie spodziewał, że pojawi się taki wirus - mówił.
Wspomniał także, że do potencjalnej drugiej fali świat będzie lepiej przygotowany, powstaną specjalne narzędzia i będziemy rozumieć, jakie zagrożenie niesie.
- Każde kontakty międzyludzkie mogą stanowić ryzyko, że ta fala wróci. Czy tak będzie, to na pewno czas pokaże - podsumował.
Całość rozmowy zobaczysz tutaj:
Autor: kw/aw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: NIAID (CC BY 2.0)