W niedzielę do południa strażacy interweniowali w związku z gwałtowną pogodą ponad 1300 razy. Nadal wielu odbiorców pozostaje bez energii elektrycznej. Silne porywy łamały drzewa i konary oraz zrywały dachy z budynków i linie elektryczne.
Gwałtowna pogoda nie ustępuje. Obowiązują ostrzeżenia Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej przed silnym wiatrem.
W górach na Kasprowym Wierchu porywy wiatru rozpędzały się w niedzielę do ponad 130 kilometrów na godzinę. W Nowym Sączu, Krośnie, Rzeszowie i Krakowie wiało z prędkością ponad 100 kilometrów na godzinę.
Łącznie od piątku wskutek wichur poszkodowane zostały trzy osoby. W piątek na samochód, którym podróżowały dwie osoby w Połczynie w woj. zachodniopomorskim, spadło drzewo. - Wczorajsze nawałnice spowodowały zaś, że jedna osoba została ranna. To ponad 60-letnia kobieta, która w Otwocku została uderzona spadającym konarem drzewa i trafiła do szpitala - poinformował rzecznik Państwowej Straży Pożarnej Paweł Frątczak.
- Wiatr, który wiał wczoraj i dzisiaj spowodował liczne kłopoty i burze - mówiła w programie "Wstajesz i weekend" na antenie TVN24 Anna Adamkiewicz z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.
Brak prądu
Dodała, że skutkami gwałtownej aury były przede wszystkim połamane konary, które zalegały na ulicach, a także uszkodzenia linii energetycznych. Do niedzielnego poranka bez prądu było niemal 150 tysięcy odbiorców. Najwięcej na Mazowszu, ale też na Podkarpaciu, w Łódzkim, Lubelskim, Małopolsce.
O godzinie 12 bez prądu wciąż było około 40 tysięcy odbiorców - najwięcej w województwach: małopolskim - 14,8 tys., podkarpackim - 11,5 tys. i mazowieckim - 5,6 tys. Prace naprawcze nadal trwają.
ZOBACZ SKUTKI WICHUR W KUŹMINIE I SANOKU:
Interwencje straży pożarnej
Jak powiedział w niedzielę rano rzecznik Państwowej Straży Pożarnej Paweł Frątczak, ostatnie kilkadziesiąt godzin było bardzo pracowitych dla strażaków.
- Tylko od wczoraj do dzisiaj rana strażacy w całej Polsce wyjeżdżali już ponad 1200 razy, usuwając skutki wichur, które przechodziły, przechodzą i będą przechodzić nad wieloma regionami naszego kraju - stwierdził Frątczak.
W sobotę najwięcej interwencji było na Mazowszu, Śląsku i Pomorzu. W nocy aura najbardziej dała się we znaki mieszkańcom Śląska, Małopolski i Podkarpacia. W niedzielę od północy do godziny 6.30 odnotowano 524 interwencje. Najwięcej w województwie śląskim - 141, mazowieckim - 100, małopolskim - 82, podkarpackim - 62.
O godz. 12 Grzegorz Świszcz z RCB poinformował, że liczba niedzielnych interwencji wzrosła do 1371.
- Niestety silna wichura spowodowała, że głównie na południu Polski uszkodzonych zostało ponad 100 dachów na budynkach, a 20 innych zostało zerwanych. To zawsze priorytet naszych działań z uwagi na to, że w wielu regionach silnym wichurom towarzyszą intensywne opady deszczu. Te dachy są w pierwszej kolejności zabezpieczane, żeby ograniczyć i tak już powstałe straty - zaznaczył Frątczak.
Nietypowa interwencja
W Grodzisku Mazowieckim w wyniku wichury wystąpiły problemy z dostawą prądu.
- Pierwsze zgłoszenia o problemach z dostawą prądu otrzymaliśmy wczoraj po godzinie 13, łącznie 14 zgłoszeń. Jeden z mieszkańców ulicy Toruńskiej potrzebował prądu do użycia respiratora. To zgłoszenie otrzymaliśmy po godzinie 10. Agregatora prądu choremu użyczyła Ochotnicza Straż Pożarna z Grodziska Mazowieckiego - przekazał mł. bryg Krzysztof Tryniszewski z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej Grodziska Mazowieckiego.
Posłuchaj rozmowy z rzecznikiem straży:
Zerwany fragment dachu
W miejscowości Miłocice na północ od Krakowa wichura zerwała ogromny fragment dachu Środowiskowego Domu Samopomocy "Świt".
- Tutaj szczęśliwie strażacy nie mieli daleko, by interweniować, bo ochotnicza straż pożarna jest zaledwie po drugiej stronie drogi - relacjonował reporter TVN24 Konrad Borusiewicz.
W Wielmoży, na północ od Krakowa, mieszkańcy sprzątają zniszczenia po przejściu wichury. Wiało tam z prędkością około 100 kilometrów na godzinę. - Huk się straszny nagle zrobił i nie wiadomo było, co się dzieje. Szybko wychodzę na pole, bo widzę, że straszny szum jest, biegnę na górę, ale strych był zamknięty. Wychodzę na pole i widzę, że wszystko rozwalone. No i kuzynka dzwoni i mówi, że nie mamy połowy dachu - opowiadała mieszkanka domu, w którym silny wiatr zerwał dach.
W województwie śląskim nadzór budowlany był zmuszony do wyłączenia z eksploatacji jednego z kościołów. Przyczyną była zarwana część dachu na wieży budynku.
Autor: kw,sc/aw / Źródło: TVN24, PAP