Co roku Tajlandia zmaga się z powodziami, wywoływanymi przez ulewne monsunowe deszcze. Tegoroczne ulewy spowodowały, że na północnym wschodzie kraju ulice zamieniły się w rzeki. Władze są zaniepokojone - w zalanej prowincji znajduje się 110 zakładów produkcyjnych bardzo ważnych dla gospodarki kraju.
Powodzie są skutkiem pory deszczowej, jaka w Tajlandii trwa od czerwca do października. Jak podaje agencja Reutersa, zalewane są tereny prowincji Prachinburi, leżącej na północny wschód od Bangkoku.
Prawie dwa metry wody
Opady sprawiły, że poziom wody jest o 1,85 m wyżej niż zwykle, jak podaje Agencja Reutersa. W wyniku tegorocznych powodzi zginęło już ponad 800 osób. Z powodu powodzi tegoroczny prognozowany wzrost gospodarczy kraju został zredukowany do poziomu zaledwie 0,1 proc.
Urzędnicy zapewniają, że zapory wodne w stolicy są w stanie uchronić Bangkok przed zalaniem nawet, jeśli poziom wody wzrośnie do 2,70 m. Meteorolodzy niepokoją się jednak, że powódź może osiągnąć rozmiary podobne do tej z 2011 roku, kiedy trzy czwarte kraju znalazło się pod wodą.
Sprzeczne informacje
Pod wodą znajduje się również prowincja Prachinburi. Mieści się tam specjalna strefa przemysłowa (304 Industrial Park), skupiająca 110 fabryk, należących do m.in. takich gigantów jak Toshiba, Hitachi, Canon.
Lokalne media podają, że w środę wylała odległa od kompleksu o 8 kilometrów rzeka Prachin Buri i że kompleksw jest zagrożony. Urzędnicy jednak twierdzą, że fabryki znajdują się na terenach wyżej położonych i że powódź nie powinna dotrzeć do samych zakładów.
Autor: mb/mj / Źródło: Reuters TV, Bangkok Post