Ręce opadają, gdy człowiek słyszy i widzi ludzką głupotę. Kiedy przeczytałam, że w weekend zginęły dwie osoby, przez wypalanie suchych traw, zresztą surowo zabronione, w tym jeden młody chłopak z Ochotniczej Straży Pożarnej, bardzo rozbolała mnie głowa.
Dwa dni temu, kiedy udałam się z córeczką na spacer w słoneczne popołudnie, było cudownie, ale do momentu, kiedy w pobliżu wybuchł pożar. Wszystko trwało kilka minut.
Starszy człowiek postanowił bowiem wypalić ubiegłoroczne suche trawy na łące. W jednej chwili ogień zasyczał i objął w sposób zupełnie niekontrolowany kawał terenu. Wystarczyło kilka minut, bym zarówno ja, moje dziecko, jak i kilka osób spacerujących nad wodą, zaczęło dusić się w dymie. Wzięłam dziecko na ręce i biegiem uciekłam stamtąd, podobnie jak inni. W krótkim czasie na przestrzeni kilkuset metrów w związku z zadymieniem nie było niczego widać.
Ludzie zdążyli uciec od dymu, ale drobne zwierzęta z łąki, które budzą się właśnie z zimowego snu, nie. Kiedy myślę o jeżach próbujących uciekać przed ogniem, drobniutkimi kroczkami, na maleńkich nóżkach, serce mnie boli. Ludzie, którzy wypalają trawy, którzy spowodowali w weekend pożary, zniszczenia w przyrodzie i śmierć, powinni zostać surowo ukarani.
Pięć tysięcy pożarów
Wypalanie traw jest prawdziwym problemem wiosną. Tylko w sobotę strażacy w całej Polsce odnotowali prawie pięć tysięcy takich pożarów. Zginęły dwie osoby, nie obyło się bez strat materialnych.
W niedzielę płonęły łąki m.in. w Rzeszowie. Ogień zbliżał się do dzielnicy Przybyszówka, walczyło z nim 15 zastępów straży pożarnej. Zdjęcia zamieścili internauci w serwisie Kontakt 24.
Autor: Arleta Unton-Pyziołek/rs / Źródło: TVN Meteo