Większość mieszkańców Toronto jest w stanie przytoczyć historię związaną z szopem praczem. Zwierzęta te kradną pączki, jeżdżą metrem, zdarza im się zakłócać mecze baseballu. Batalia trwa od lat, ale nic nie wskazuje na to, żeby miała się szybko skończyć.
- Szopy pracze są jak ludzie. Niektóre spokojne, inne ciekawskie - mówi cytowany przez Guardiana Derick McChesney, właściciel firmy zajmującej się kontrolą dzikich zwierząt. - Niektóre są po prostu złośliwymi dupkami - skwitował.
Przyszedł, zjadł i poszedł
Pewnej nocy Jenny Serwylo obudziły dziwne dźwięki dochodzące z kuchni. Kiedy włączyła światło, zobaczyła trzy szopy wcinające chleb. Dwa szybko uciekły, ale jeden jedząc patrzył jej głęboko w oczy.
- Nie był zbyt uprzejmy, ale nie był też agresywny. Był tylko gościem szukającym jedzenia. Miał zamiar zjeść, nie ważne, co się stanie - opowiadała. Kiedy próbowała szturchać go kijem od szczotki, ten po prostu łapał go i odpychał. Trwało to do czasu, aż szop się najadł. - Ziewnął, podrapał się po brzuchu i zdecydował, że ucieknie przez okno - relacjonowała.
Wrosły w kulturę
Burmistrz Toronto przyrzekł, że rozprawi się z szopami, które zdążyły już wrosnąć w miejską kulturę. Wraz z upływem lat szopy stały się symbolem rozrastającego się miasta, w którym każdy walczy o swoje miejsce.
- Jako mieszkańcy mówimy: "tak, to są nasi ludzie" - powiedziała cytowana przez Guardiana Suzanne MacDonald, behawiorystka zwierzęca i badacz miejskich szopów. - To są zwierzęta, które kochamy nienawidzić - dodała. Co najważniejsze - nikt nie wie, ile mieszka ich obecnie w Toronto.
- To jest zwierzę, które żyje wśród nas. Było tu pierwsze i jest mu tu bardzo dobrze. My nic o nich nie wiemy - skwitowała MacDonald.
Jest jednak jedna rzecz, którą każda osoba mieszkająca w Toronto może potwierdzić ze stuprocentową pewnością: "śmieciowe pandy" zjedzą niemal wszystko. Na przestrzeni lat dieta składająca się z robaków i jagód powoli ewoluowała w dietę opierającą się na ludzkim jedzeniu.
Zwinne aż za bardzo
McChesney, ekspert w dziedzinie kontroli dzikiej przyrody, ostatnie 15 lat poświęcił próbie przechytrzenia tych bestii. Zamiast je łapać, stara się odcinać im miejsca, którymi mogą dostawać się do wnętrza budynków. Żywi do nich nadal bardzo pozytywne uczucia. - Kocham je. Są wspaniałymi stworzeniami - mówił McChesney.
Nie wszyscy mieszkańcy miasta podzielają ten entuzjazm. Połowa respondentów przeprowadzonego w 2014 roku sondażu chciała eutanazji szopów, aby utrzymać ich całkowitą liczbę na minimalnym poziomie.
Skomplikowana relacja
W 2015 roku zdjęcie martwego szopa leżącego na ruchliwej drodze rozniosło się w mediach społecznościowych. W ciągu kilku godzin wokół zwłok powstał grób z oprawioną fotografią, świecami i puszką na darowizny.
Szop dostał imię (Conrad), swój własny hasztag (#DeadRaccoonTO) i jedną różę (czerwoną).
@311Toronto It’s now after 3 pm and I guess Animal Services hasn’t been by, because someone’s having some fun now: pic.twitter.com/ff0ybbm5cX
— Jason Wagar (@jasonwagar) 9 lipca 2015
Kiedy pracownicy miejscy w końcu zjawili się, aby posprzątać to miejsce, jeden z radnych zażartował na Twitterze, żeby mieszkańcy miasta oddali hołd zmarłemu. Jak? Zostawiając otwarte pojemniki na śmieci. A to właśnie pojemniki na śmieci są punktem zapalnym w relacji między szopami a ludzkimi mieszkańcami Toronto.
W końcu się udało?
Ta sytuacja skończyła się wprowadzeniem "szopoodpornych" pojemników na śmieci. Kiedy pokazano nowy projekt, jedna ze stacji informacyjnych w Toronto opisała ją jako "cud ergonomicznego designu". Kosze były uzbrojone w mocniejsze ściany i ręczną blokadę.
Burmistrz miasta John Tory powiedział wręcz: jesteśmy gotowi, jesteśmy uzbrojeni i jesteśmy zmotywowani, żeby pokazać, że nie damy się pokonać tym stworzeniom.
Kiedy kosze rozwieziono po całym mieście, zatweetował: kocham zapach nowych szopoodpornych zielonych pojemników o poranku.
I love the smell of new raccoon-resistant green bins in the morning. https://t.co/Ml2CXIHYoX
— John Tory (@JohnTory) 25 maja 2017
Nie zdało się to na nic. Szopy potrzebowały zaledwie kilku dni, żeby zrozumieć, jak otworzyć nowe pojemniki. - Nie byłem ani trochę zaskoczony, że na to wpadły - powiedział McChesney.
- Jak przerwać ten wyścig zbrojeń, żebyśmy mogli rzeczywiście je wyprzedzić? - pytał MacDonald.
Mieszkańcy mają dwie opcje. Pierwsza - wymyślić jeszcze lepszy kosz na śmieci. Druga - zawrzeć pokój z futrzastymi mieszkańcami Toronto. - Winimy szopy za bycie mądrymi, ale to my ponosimy za to winę - skwitował.
Autor: //aw / Źródło: The Guardian
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock