Potężne trzęsienie ziemi w Meksyku doprowadziło do zawalenia się budynku szkoły w dzielnicy mieszkalnej Axocpa - a tym samym do śmierci wielu dzieci, które w ten wtorek odbywały w nim lekcje.
Jak podaje agencja informacyjna Reuters, według władz w gruzach zginęło 21 dzieci i cztery osoby dorosłe. Wiele dzieci uznano za zaginione. Budynek szkoły był jednym z wielu, które runęły w stolicy Meksyku, Mexico City.
Trzęsienie ziemi miało magnitudę 7.1 i doprowadziło do śmierci ponad 200 osób. Obecnie szacowana liczba to 233.
Gruzy szkoły
Ratownicy szukają dziesiątek ofiar, które znajdują się w gruzach szkoły Enrique Rebasmen. Szkoła jest jedną z setek budynków zniszczonych przez najcięższe trzęsienie ziemi w kraju od lat.
Rodrigo Heredia, uczeń szkoły, zdołał uciec, czołgając się po ścianie po tym, jak główne wyjście zostało zablokowane przez beton.
Trzęsienie ziemi, które spowodowało śmierć co najmniej 94 osób w samej stolicy, wystąpiło 32 lata po trzęsieniu ziemi w 1985 roku, które zabiło tysiące ludzi.
W szkole trwały działania ratownicze - ratownicy, wolontariusze i osoby postronne pracowały używając psów, kamer i sprzętu służącego do znajdowania zaginionych osób.
W środę rano ratownicy powiedzieli, że nauczyciel i dwaj uczniowie przesłali wiadomości tekstowe z gruzów. Rodzice trzymali się nadziei, że ich dzieci żyją.
"Odgruzowywaliśmy tę szkołę"
Reporter Azteca News, Rodrigo Alvarez, poinformował o tym, że w gmachu znajdowało się zarówno przedszkole, jak i szkoła podstawowa, średnia i liceum, które ucierpiało najbardziej. Części osób udało się wyjść, nim gmach całkowicie się zawalił, a w akcji ratunkowej brali udział zarówno strażacy, jak i ochotnicy.
- Gdy tylko zatrzęsła się ziemia, wybiegłem z biura i biegłem aż do domu mojej matki, aby sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku. Nie było jej tam. W drodze powrotnej zobaczyłem gruzy szkoły i natychmiast tam pobiegliśmy wraz z moim przyjacielem. Odgruzowywaliśmy tę szkołę, byliśmy jednymi z pierwszych - opowiadał jeden z mieszkańców.
"Powinniśmy sprawdzić w szpitalach i kostnicy"
Na miejsce tragedii tłumnie przybyły rodziny zaginionych i zmarłych dzieci, aby na bieżąco dowiadywać się o losie swoich bliskich.
- Władze powiedziały nam jedynie, że powinniśmy sprawdzić w szpitalach i kostnicy, czy nie ma tam naszych bliskich. Niektórzy członkowie mojej rodziny tam poszli, ale nie pomogło to w uzyskaniu informacji o zaginionych - stwierdził krewny zaginionego Jonathana Mendozy.
- Pobiegliśmy na miejsce zdarzenia. Tam każdy był zalany łzami lub oniemiały z przerażenia - relacjonował Jorge Lopez, hiszpański mieszkaniec stolicy, ojciec trzy- i sześciolatka.
Autor: sj/aw,AP / Źródło: Reuters PAP TVN24