Szczury na jezdni, opowieści o ptakach i 100 km błota. Moja Łemkowyna

Łemkowyna Ultra Trail oczami Kasi Karpy
Łemkowyna Ultra Trail oczami Kasi Karpy
dziewczynynastart.pl
Łemkowyna Ultra Trail oczami Kasi Karpydziewczynynastart.pl

"Zaczyna się na Cergowej. Wydaje mi się, że biegnę wzdłuż jakiegoś płotu, zabudowań, mój mózg wymyśla sobie, że to szpital. Śmieję się w myślach z tych przywidzeń, ale wiatr wieje złowieszczo, drzewa jakieś niespokojne" - pisze Katarzyna Karpa uczestnicząca w Łemkowyna Ultra Trail 150.

- Cholera! Nie ma szans, nie przebiegnę kilometra w tych butach! Muszę koniecznie je zmienić, na start nie dojdę w nich, a co dopiero na metę! Aaaaa! Szybko! - panikuję chwilę przed startem. Jest 23:37, ruszamy punktualnie o północy. Rzucam się na ławkę, z worka wyciągam stare "kapcie" invejty, ściągam nowe mudclawy, zakładam te podarte i ufff, jest ulga. Czuję się jakbym była na bosaka. "Teraz przetrwam" - myślę. Nowsze mudclawy okazały się po prostu za ciasne na grube skarpetki wodoszczelne i okropnie ściskały mi śródstopie.

"Uwaga, kałuża!"

Potem wszystko dzieje się błyskawicznie: całus na pożegnanie, jeszcze jeden, powitania ze znajomymi, jeszcze jedno pożegnanie, rozwijam kijki, macham i… już lecimy.

Profil trasy biegumateriały organizatora

Pierwszy kawałek jest po asfalcie. - Uwaga, kałuża! - żartuje ktoś, wybuchamy śmiechem. Wszyscy wiemy, że na szlaku jest błoto, a zaraz czeka nas ulewa, która skończy się najwcześniej o 14. Kilkanaście godzin napierania w deszczu na razie nie mieści mi się w głowie, ale jestem przygotowana: superprzeciwdeszczowa kurtka, skarpetki, w których można brnąć w wodzie, a stopy będą suche, dwie pary rękawiczek, czapka, suche ciuchy w Chyrowej na przepaku, suche ciuchy w worku w plecaku, kije, które mają pomóc utrzymać równowagę na śliskim podłożu… nawet mózg mam zabezpieczony! Bo jak psycha będzie siadać, to odpalam ipoda, a tam czeka 13 godzin kawałków audycji porannej ZD3 Wojciecha Manna i wplecione w to opowieści doktora Kruszewicza o ptakach i innych zwierzakach.

Wbijamy na szlak - jest stromo do góry i od razu wita nas błoto - jedno z delikatniejszych na naszej trasie, okaże się potem. Chwilę później zaczyna siąpić. Na wąskiej ścieżce tworzy się kolejka biegaczy, jeden za drugim, w skupieniu i spokoju, żartów za dużo nie słychać. - Uwaga! - krzyczy ktoś w ostatniej chwili. Kątem oka widzę jakieś zamieszanie - coś wyskakuje z krzaków, odbija się od biegaczy i ucieka w dół. - Przebiegła koło ciebie? - pytam potem kolegę przede mną. - Uderzyła mnie! Wyskoczyła z krzaków z lewej, odbiła się ode mnie i uciekła na dół - mówi. Okazuje się, że była to mała sarenka. Jak zobaczyła małą przerwę między biegaczami, pewnie chciała się w nią wbić i polecieć do góry, ale nie wcelowała dobrze.

A potem jest już zbieg i pędzę. Drogę z wierzchu pokrywa rzadkie błoto, ale to mi nie przeszkadza - przyczepność jakąś łapię, więc rozpędzam się jak tylko mogę. Mijam mnóstwo ludzi, którzy ostrożnie stawiają nogę za nogą. "Nawet jak się pośliznę, to co się stanie?" - powtarzam sobie? I od razu mam odpowiedź: "Nic". Więc lecę. Nikt z nikim nie gada, wszyscy skupieni, wpatrzeni w swoje buty, wsłuchani w ciumkanie błota. Załączam empetrójkę.

"Spomiędzy jego nóg wyjąłem ptaka"

- 6:30. Przeglądam prasę kolorową… - rozlega mi się w słuchawce głos Wojciecha Manna. Godzinę tę pan Wojtek poda mi tej nocy jeszcze kilkadziesiąt razy, bo fragmenty, które mam w empetrójce nagrane zostały właśnie między 6:30 a 7. Mam tego w sumie 12 godzin, więc żarty słuchaczy i opowieści o ptakach długo rozświetlają mi tę ponurą, wilgotną noc. Doktor opowiada o lelku, którego oczka świecą na ciemnych drogach w nocy, o wodniczce (a właściwie wodniczku), który zdradza partnerki, gęsiach, które nie są głupie, i o przygodach, jakie miewał przy obserwacjach ptaków. Przy jednej niemal wybucham śmiechem. - Taką przygodę miałem, że byłem na łasze wiślanej, obrączkowałem rybitwy i w pewnym momencie widzę dwa leżaki i leży dwóch golasów na tych leżakach, opalają się, ptaszki nad nimi latają - relacjonuje doktor i dodaje, że w tym lataniu nie było nic romantycznego, bo rybitwy po prostu bały się o swoje potomstwo, które znajdowało się w okolicy. - Podchodzę do nich, oni wstali, rozmawiają ze mną tak jak ich Bozia stworzyła […], a ja w tym momencie, żeby mu [golasowi - red.] udowodnić, że jesteśmy w kolonii, że tu są pisklęta, schyliłem się i spomiędzy jego nóg wyjąłem ptaka - mówi, a ja chichoczę cicho, żeby za bardzo nie wybijać ze skupienia innych ultrasów. A to dopiero początek opowiadań!

Zaczyna się coraz ciekawsze błoto (fot. Katarzyna Karpa)dziewczynynastart.pl

Z tą słuchawką w uchu przebywam wszystkie ciemności i dopiero po 7 rano postanawiam odzyskać pełny kontakt z rzeczywistością - słuchawki lądują w kieszeni. Teraz, chociaż leje coraz mocniej, ludzie są bardziej rozmowni niż w nocy, nie trzeba aż tak zajmować głowy czym innym. No i zaczynają się widoki: mglisty las, powyginane buki, coraz ciekawsze błoto: jedno jest bardziej zielone, drugie szare, gęstsze, rzadsze. Można by pobierać próbki tego błota z całej trasy i potem porównać!

"Is this running competition?"

- Ale masz piękną figurę! Szczupła, ale nie chuda, super! - mówi dziewczyna, która dogania mnie na jakimś odcinku niebłotnym. No takich komplementów to się nie spodziewałam… Po chwili okazuje się, że się znamy - przez książkę. Czytała moją książkę "Dziewczyny, na start!" i bardzo jej się spodobała. Jest silna i mocno prze do góry w stronę bacówki w Bartnem. Ja za nią, bo mamy w planach zrobić sobie wspólną fotkę.

W bacówce widać, że niektórzy zalegli na dłużej: zdjęli skarpetki, suszą przy kominku. Ja nie chcę za bardzo przyzwyczajać się do ciepła. "Jak tu wspaniale, jak tu ciepło, jeszcze momencik… dwie minutki… minutka. O nie, to już" - odliczam czas i jak mija ustalone 10 minut, wypadam na zewnątrz. - O jesteś, już miałem iść cię szukać - mówi Helmut (czyli Wojtek), którego poznałam dwa lata temu na ŁUT70 i który teraz razem z kolegami robi 150. Troszczą się, żebym wyruszyła z nimi, ale od razu po wystartowaniu mocno mi odchodzą.

Dalej jest trochę tak, jak w mojej wizualizacji sprzed startu: biegniemy już 10 godzin i ciągle pada. Przemokła mi już kurtka, skarpetki też nabrały wody w którymś strumieniu. Rękawiczki - przemoczone, buff na głowie - też. Wodę czuję już w majtach i na brzuchu. Ale o dziwo nie sprawdza się to, co przewidywałam. Prawie wcale nie jest mi zimno! To znaczy jest - jeżeli w którymś momencie zatrzymam się, żeby wyciągnąć kulkę mocy. Albo żel. Wtedy przez następny kwadrans muszę rozgrzewać stopy i ręce. Ale dopóki się ruszam, jest dobrze. A ruszać się daje - rozgrzewają wolne podejścia i szybkie zbiegi.

- Hi, how are you? - słyszę głos obok.

- Great, wonderful, thanks - odpowiadam, rozkładając ręce i łapiąc kolejną kropelkę z nosa. Deszcz leje na całego, brnę w błocie.

- What’s this? Is this running competition?

- Surviving! Surviving competition - rzucam, a on wpada w gorzki śmiech.

Telefon dzwoni około 50. kilometra. - Gdzie jesteś? - pyta Marcin. - Za pięćdziesiątym. Ciężko jest, leje - odpowiadam. Ręka drętwieje mi z zimna od trzymania telefonu, ale chcę z nim rozmawiać. Mam łzy w oczach, bo robi mi się siebie żal. I tak bardzo chcę już się z nim spotkać, poczuć coś innego niż wilgoć i błoto. - To chodź, na przełęczy będzie niespodzianka - mówi. - Jaka?! - dziwię się. - No ja tu jestem! - zdradza od razu, a mi momentalnie po ciele rozlewa się ciepło. "Czyli jest po co tam lecieć!" - myślę. Łzy mi lecą, ale naprawdę w tym momencie odzyskuję siły. Zamiast użalać się nad sobą, nad beznadzieją tej całej sytuacji, kiedy jestem tu w środku lasu w ulewie z mokrym wszystkim, a przede mną jeszcze stówa, wreszcie jest o czym myśleć.

Fragment trasy, znowu błoto (fot. Katarzyna Karpa)dziewczynynastart.pl

Błoto, które trzyma

"Uwaga, niebezpieczny zbieg" - napisane jest na tabliczce na drzewie. To te, co były do tej pory, nie były niebezpieczne? Ha, ha, ha. Puszczam się w dół co sił w nogach, bo widzę po śladach, że ludzie raczej się tu nie ślizgali. "Fajnie, czyli błoto trzyma" - myślę. I stawiając stopy prosto w dół - tak, żeby tarcie było jak największe - szybciutko zbiegam. Mijam dziewczynę i chłopaka, z którymi tasujemy się wciąż na trasie, mijam ekipę białostocką. - Ale szybko zbiegasz! Ja to mam śmierć w oczach - mówi jeden z kolegów, gdy śmigam obok niego. - Stawiaj stopy przodem, nie bokiem, lepiej trzymają podeszwy! - wołam do niego, ale chyba ciągle nie jest do tego przekonany. Potem wszystko dzieje się już szybko: parę małych górek, mały zbieg i wreszcie widzę z daleka drogę. "Jeszcze momencik" - myślę i z oddali widzę zieloną, znajomą kurtkę.

Jeszcze ostatnie błoto, jeszcze pięć kroków, trzy, dwa, jeden i wpadam prosto w objęcia ukochanego. Wita mnie różą (fot. Maciek Ners), a ja - totalnie mokra - wtulam się w niego. - Zdejmij rękawiczki. Zimno? Siadaj tu, zjedz kanapkę, daj kijki, masz tu herbatę… - krótkie komunikaty i instrukcje, które posłusznie wykonuję. W pewnym momencie, kiedy już siedzę przy ogniu, przypominam sobie, że mam przecież bluzę na zmianę! Informacja dociera do mózgu równo z tą, że przestało właśnie padać. Hurra! Tak szybko, jak tyko mogę to zrobić mokrymi, zmarzniętymi rękami, zmieniam przemoczoną koszulkę na cienki polar, który mam w plecaku w suchej reklamówce. Wyciągam też zieloną, łemkowyńską Czapkę Mocy, którą trzymałam na wypadek wychłodzenia. Warunkiem jej założenia był koniec opadów i to właśnie nastąpiło. Sucha i szczęśliwa po kwadransie jestem już w dalszej trasie. Z Marcinem umawiamy się w Chyrowej za 16 km.

Ukochany wita mnie różą (fot. Maciek Ners)

Odpocząć

"Tylko dwa podejścia i to nie aż tak bardzo strome" - uczę się trasy. Faktycznie, na profilu nie wygląda to aż tak źle, jak dotychczasowe stromizny. Do tego za pierwszą górą czeka na nas nagroda: nie tylko nie pada, ale nawet pokazują się widoki, a później - już na drugiej górce - wychodzi słońce. Jest przepięknie! "Spoko, już niedaleko" - myślę, jak już jest po tym drugim podejściu. Potem okaże się, że zanim zacznę szaleńczo zbiegać do Chyrowej, czeka mnie jeszcze kilka niewielkich podejść i zejść. Dopiero gdy przyglądam się dokładnie profilowi trasy, widzę małe ząbki. To właśnie te górki i dołki, które teraz pokonuję. "Jak mogłam ich nie zauważyć?!" - złoszczę się na siebie, ale prę do przodu. W Chyrowej jest Marcin. Jest ciepłe jedzenie. I suche ubranie. W końcu zbieg, a na dole znów zielona kurtka.

- Nie mam siły, nie mam siły. Muszę koniecznie odpocząć - mamroczę i padam mu w ramiona. Razem idziemy do punktu i on znów tak bardzo pomaga. Przynosi zupę, potem naleśniki, zajmuje się mokrymi ciuchami, ładuje zegarek, a potem grzeje, jak postanawiam na chwilę położyć się i odpocząć.

Punkt 18:15 zrywam się na nogi i już mogę ruszać dalej. Niesamowite jest, jak organizm potrafi szybko się zregenerować! Jeszcze godzinę temu ledwo siedziałam, nie mówiąc już o biegnięciu, teraz znów mogę góry przenosić. Nie mam żadnych wątpliwości: ruszam dalej zdobywać łemkowską krainę. Do zobaczenia w Iwoniczu, papa, na razie, heeej! - Tylko pamiętaj, że za cerkwią jest kładka, żebyś nie leciała przez rzekę - przypomina mi o tym jeszcze na odchodne. - OK! - potwierdzam.

I ruszam asfaltem w ciemną noc.

Błotna rynna i haluny

"Cholera, przecież ja tu jestem zupełnie sama, nikogo przede mną, nikogo za mną…" - myślę, bo po chwili od startu w Chyrowej robi mi się nieswojo. Nie boję się w sumie, bo nieraz w takich ciemnościach sama już bywałam, ale do tej pory cały czas koło mnie gdzieś byli ludzie. Teraz, po tym jak sporo zawodników rezygnuje z dalszego napierania, na szlaku zostają pojedyncze osoby. Zmienia się to tylko na moment, kiedy dobiegam do rzeki. Kładkę - najpierw jedną, potem drugą - odszukuję w towarzystwie koleżanki. Zaraz za kładkami jednak znów zostaję sobie sama z tyłu. Włączam więc znów opowieści doktora Kruszewicza - tym razem o gorylach i szympansie Szymku. Jest łagodnie pod górę i chyba trochę mniej błota. "Może dalej też tak będzie?" - łudzę się bo z opowieści Marcina, który rozmawiał z Choim po jego biegu (biegł 70 km) nie wynikało, że drogi spływają błotem. Zaraz potem jednak wpadam błotną, wypełnioną szlamem i gliną, rynnę, która jest drogą. Próbuję się rozpędzić - w końcu jest w dół - ale nie mogę. Każdy krok to jednak zjazd jak po lodzie. Próbuję to kontrolować, ale nic z tego. Grzebię się jak mucha w smole. Jak Kasica w błocie.

Zaraz potem jest przeskok przez ulicę i już podejście na Cergową. Sprzed dwóch lat pamiętam je jako megaciężkie, najcięższe na trasie ŁUT70 (to trasa, która startuje w Chyrowej i kończy się w Komańczy, czyli jest to druga część mojej 150-tki). Teraz jest gorzej - nie dość, że stromo, to jeszcze wyślizgane błoto powoduje, że każde dwa kroki na przód to jeden krok do tyłu. Brnę przez to błoto pod górę, a za rękawy kurtki łapią mnie krzaki z kolcami, które obrastają wąską ścieżkę. Tak, jakby nie chciały puścić do góry. W końcu jednak wdrapuję się na grzbiet.

Fragment trasy (fot. Katarzyna Karpa)dziewczynynastart.pl

Zaczyna się na Cergowej, razem z lodowatym wiatrem i mgłą, którą przecinam, ledwo łapiąc widoczność. Najpierw wydaje mi się, że biegnę wzdłuż jakiegoś płotu, zabudowań, mój mózg wymyśla sobie, że to szpital. Śmieję się w myślach do tych przywidzeń i przypuszczeń, znów odpalam wyłączonego wcześniej doktora Kruszewicza. - Puchacz jest to taki ptak, który przejmuje sobie gniazdo, które mu pasuje… - zaczyna się kolejna opowieść, a ja chwilę temu słyszałam sowę naprawdę! - Huhuuu-huhuhuuu-huhuuu - pohukiwała w krzakach na podejściu pod górę. I z tymi opowieściami, ledwo widząc moją ścieżkę, zbiegam do drogi, a potem docieram do asfaltu. Patrzę na bok, a tam dalekowschodnia rzeźba, taka skomplikowana, z jakąś boginią, słupkami i rękami. „Po co u licha tutaj taka rzeźba” – myślę, bo wiem, że to raczej nie może być prawda. Próbuję zobaczyć, co to jest naprawdę, ale mój mózg podpowiada tylko tę rzeźbę. I dopiero jak okrążam to coś, okazuje się, że to po prostu małe, rozgałęzione drzewko. Potem jest wał, na którym ktoś ustawił małe drewniane rzeźby. Są piękne! Takie niewielkie, miniaturowe nawet, ale mają mnóstwo szczegółów, ornamenty, wycięte w cienkich deseczkach. Mnóstwo małych, porzeźbionych deseczek. Przez chwilę daję się nabrać na te drewniane rzeźby, a potem widzę, że to jednak iglaki. A jak już, dochodząc do zabudowań, widzę ogromny kwietnik o nowoczesnym kształcie i białych ściankach, to myślę: „ciekaaaawe, czym okaże się to!”. Bo chociaż wiem, że to halun, nie potrafię tego przetworzyć na prawdziwy kształt. Okazuje się, że to po prostu droga, przy której stoją uliczne latarnie. I razem z halunami przychodzi zwątpienie, bo im dłużej jestem na asfalcie, tym marniej widzę powrót w błota.

„Kończymy to”

- Słuchaj, marnie to widzę. Nie zdążę w limicie, a nawet jeżeli, to nie zdążę w następnym. Ostatnie 20 km robiłam w 5,5 godziny, na następne mam tylko 4:10. To niewykonalne! Nie da się biec w tym szlamie! - zaczynam rozmowę przez telefon z moim ukochanym, zasypując go początkowo informacjami. - Kończymy to - słyszę w odpowiedzi. Żadnego "czy na pewno?", ani "a może jeszcze spróbujesz". Po prostu kończymy i już. Dalej wszystko dzieje się błyskawicznie: 20 minut później jestem już przy muszli, gdzie zorganizowany jest punkt, i odpinam numer. - Na pewno chcesz zejść? Nie spróbujesz? - upewnia się dziewczyna, która ogarnia organizację. - Na pewno! - mówię, bo myślami jestem już w ogrzewanym fotelu samochodu i łóżku. 10,5 godziny więcej w tym błocie? Nie ma takiej opcji. Poddaję się po 101,5 km i 24,5 h marszobiegu.

Po chwili ruszamy - już samochodem. Widzę pojedynczych ludzi w szarych ubraniach, którzy stoją na bokach drogi. - Uważaj! - mamroczę, ale zaraz potem orientuję się, że znów dałam się nabrać. To po prostu znaki drogowe, które mój mózg źle interpretuje. O leżących na jezdni w kilku miejscach białych szczurach już nie wspominam, tylko śmieję się z tego, jak mózg próbuje ciągle blefować. Zabawę z halunami mam przez całą drogę na nocleg. Rozgarniam je i selekcjonuję w myślach: prawdziwe na prawo, kłamstwa na lewo. Tylko o pojedynczych mówię głośno. "Jeszcze stwierdzi, że jestem wariatką!" - myślę.

Nie było lekko (fot. Katarzyna Karpa)dziewczynynastart.pl

Jestem zadowolona

Okazuje się, że trening ostatnich miesięcy dał efekt - była siła, była wytrzymałość i był duży zapas, żeby spokojnie te pozostałe 50 km pociągnąć. Dobrze sprawdził się też cały sprzęt. A najlepsze jest to, że zakwasy znikły błyskawicznie, nie boli ani jeden staw. Nie ma powodów, żeby nie spróbować znów. Za rok wracam! Dużo silniejsza! I po dobry wynik.

Oczywiście, teraz, po kilku dniach, zastanawiam się, czy nie powinnam cisnąć dalej. W końcu nie wydarzyło się nic strasznego: kontuzja, otarcia, bąble, kalafiory, mózgostopie - nic z tych rzeczy. Wszystko wskazywało na to, że można było spokojnie lecieć, tylko chyba po prostu wysiadł mi… mózg. Przygotowałam się psychicznie na 12 godzin deszczu, ale nie na 100 km błota (wyjmując tylko odcinki po asfalcie - cała reszta płynęła). I właśnie błoto zryło mi bańkę konkretnie. Teraz też widzę, że źle sobie wyobraziłam to, co jeszcze mnie czekało. Nie było to AŻ 11 godzin, tylko TYLKO tyle, ile od pierwszego spotkania z Marcinem do Iwonicza (wciąż 11 godzin, ale inaczej ogarnięte przez głowę). To naprawdę niedużo w perspektywie tego, co już było zrobione. Inną sprawą jest to, że zapewne jednak nie zdążyłabym na kolejne limity, ale to ciężko sprawdzić jak się po prostu nie pobiegło…

Autor: Katarzyna Karpa / Źródło: dziewczynynastart.pl

Źródło zdjęcia głównego: dziewczynynastart.pl

Pozostałe wiadomości

Na przeważającym obszarze Polski obowiązują ostrzeżenia Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. W niektórych regionach ma intensywnie padać śnieg, a w wielu miejscach do godzin porannych w piątek drogi będą śliskie. Innym pogodowym zagrożeniem jest silny wiatr, który w Tatrach może rozpędzać się do 150 kilometrów na godzinę.

Niebezpieczna pogoda. Trzy różne ostrzeżenia IMGW

Niebezpieczna pogoda. Trzy różne ostrzeżenia IMGW

Aktualizacja:
Źródło:
IMGW

W licznych regionach Polski już zrobiło się biało, a kolejne opady śniegu nadchodzą. W nocy z czwartku na piątek obficie będzie padać na południu, południowym wschodzie i wschodzie kraju. W niektórych miejscach może dosypać ponad 10 centymetrów śniegu.

Następny śnieżny front. W nocy mocno sypnie

Następny śnieżny front. W nocy mocno sypnie

Źródło:
tvnmeteo.pl

Noc z czwartku na piątek w całej Polsce będzie mroźna. Czekają nas też opady śniegu, w kilku regionach kraju obfite. Za dnia również będzie sypać.

Będzie nawet 5 stopni mrozu

Będzie nawet 5 stopni mrozu

Źródło:
tvnmeteo.pl

Weekend przyniesie opady śniegu, które w części kraju przechodzić będą w deszcz ze śniegiem i deszcz. Miejscami będą one marznące, przez co zrobi się bardzo ślisko. Nowy tydzień zafunduje nam ocieplenie i wzrost temperatury do około 10 stopni.

Wir niżowy Renate przyniesie kolejne obfite opady śniegu. Potem przyjdzie duże ocieplenie

Wir niżowy Renate przyniesie kolejne obfite opady śniegu. Potem przyjdzie duże ocieplenie

Źródło:
tvnmeteo.pl

Zima zagościła w wielu regionach kraju. W Koszalinie w czwartek rano leżało tyle śniegu, ile na Kasprowym Wierchu. Niektórzy narzekają na trudne warunki na drogach i mówią, że to za wcześnie, inni cieszą się z bajkowych widoków. Na Kontakt24 otrzymujemy zdjęcia i nagrania z miejscowości, w których zrobiło się biało.

W Koszalinie tyle śniegu, co na Kasprowym Wierchu. Pokazujecie, gdzie spadł śnieg

W Koszalinie tyle śniegu, co na Kasprowym Wierchu. Pokazujecie, gdzie spadł śnieg

Aktualizacja:
Źródło:
Kontakt24, tvnmeteo.pl

Paraliż komunikacyjny, przerwy w dostawie energii elektrycznej oraz w działaniu sieci komórkowych to skutki śnieżyc, które w czwartek przeszły przez Finlandię. Prądu zostało pozbawionych nawet 80 tysięcy odbiorców.

Atak zimy. 80 tysięcy odbiorców bez prądu, nie jeżdżą pociągi

Atak zimy. 80 tysięcy odbiorców bez prądu, nie jeżdżą pociągi

Źródło:
PAP

Intensywne opady śniegu spowodowały w czwartek duże opóźnienia na paryskim lotnisku Roissy-Charles-de-Gaulle. Przewoźników poproszono o odwołanie 10 procent zaplanowanych na czwartek połączeń - poinformowała agencja AFP.

Duże utrudnienia na paryskim lotnisku. Przez śnieg

Duże utrudnienia na paryskim lotnisku. Przez śnieg

Źródło:
PAP, meteofrance.com, tvnmeteo.pl

Śnieg ostatniej nocy i w czwartek zasypał Irlandię. Warunki na drogach znacznie się pogorszyły. Synoptycy teraz ostrzegają przed mrozem, a na horyzoncie widać ulewne opady deszczu i wichury.

Zasypało Irlandię. Teraz idą na nią ulewy i wichury

Zasypało Irlandię. Teraz idą na nią ulewy i wichury

Źródło:
ENEX, The Irish Times, tvnmeteo.pl

Alert RCB w związku silnym wiatrem otrzymały w czwartek osoby przebywające na terenie powiatu tatrzańskiego. Eksperci przypominają, jak się zachowywać, kiedy mocno wieje.

Alert RCB dla części Małopolski. "Zachowaj ostrożność"

Alert RCB dla części Małopolski. "Zachowaj ostrożność"

Źródło:
RCB, tvnmeteo.pl

W kilkudziesięciu departamentach Francji obowiązują pomarańczowe ostrzeżenia przed śniegiem, marznącymi opadami i silnym wiatrem. Władze apelują do kierowców o zachowanie szczególnej ostrożności.

Atak zimy i porywistego wiatru. Prawie cały kraj objęty alarmami

Atak zimy i porywistego wiatru. Prawie cały kraj objęty alarmami

Źródło:
ENEX, Meteo France, connexionfrance.com

W nocy ze środy na czwartek doszło do kolejnej erupcji wulkanu na półwyspie Reykjanes w południowo-zachodniej Islandii. Wybuch poprzedziła seria niewielkich trzęsień ziemi. W związku z erupcją wprowadzono stan alarmowy i ewakuowano około 60 osób z miejscowości Grindavik.

Czerwona łuna widoczna z Reykjaviku

Czerwona łuna widoczna z Reykjaviku

Źródło:
PAP, Iceland News, Time

Po raz pierwszy w tym sezonie ratownicy TOPR wprowadzili pierwszy stopień zagrożenia lawinowego w Tatrach. Oznacza to możliwe samoistne schodzenie małych i średnich lawin. Najniższy stopień zagrożenia obowiązuje w Tatrach od wysokości 1800 m n.p.m.

Zagrożenie lawinowe pierwszego stopnia w Tatrach

Zagrożenie lawinowe pierwszego stopnia w Tatrach

Źródło:
PAP

Mieszkańcy północno-zachodnich regionów USA oraz części Kanady od wtorku zmagają się z niebezpiecznymi warunkami związanymi z uderzeniem potężnej bomby cyklonowej. Żywioł niesie za sobą wichury oraz ekstremalne ulewy i jest oceniany jako jeden z najsilniejszych od lat. Najnowsze informacje mówią o dwóch ofiarach śmiertelnych.

"Bałem się, że zostanę uderzony latającymi odłamkami"

"Bałem się, że zostanę uderzony latającymi odłamkami"

Źródło:
Reuters, CNN, NBC News, PAP

W północnej Hiszpanii potwierdzono pojawienie się szerszenia Vespa soror. Jeśli ten inwazyjny gatunek zacznie występować powszechnie, może zagrozić miejscowym owadom - ostrzegają naukowcy.

W Europie odkryto nowy gatunek szerszenia. Może zagrozić rodzimym owadom

W Europie odkryto nowy gatunek szerszenia. Może zagrozić rodzimym owadom

Źródło:
PAP, Ecology and Evolution

84 procent huraganów, które pojawiły się na Oceanie Atlantyckim w latach 2019-2023, zostało wzmocnionych przez zmianę klimatu - wynika z najnowszych badań naukowców.

"Jako ludzkość zostawiliśmy swoje odciski palców na każdym z tych huraganów"

"Jako ludzkość zostawiliśmy swoje odciski palców na każdym z tych huraganów"

Źródło:
Nature

Największa rakieta świata Starship odbyła we wtorek szósty lot testowy. Booster statku, czyli pierwszy stopień rakiety, nie został jednak przechwycony przez mechaniczne ramiona wieży startowej, tak jak planowano.

Megarakieta poleciała, ale nie wszystko się udało. Pojawił się nietypowy gość

Megarakieta poleciała, ale nie wszystko się udało. Pojawił się nietypowy gość

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, SpaceX, tvnmeteo.pl

Tygrys syberyjski zaatakował rolnika w jednej z wiosek na północnym wschodzie Chin. Mężczyzna został ugryziony w rękę. To niejedyna niebezpieczna sytuacja z udziałem tych zwierząt, do jakiej doszło w tej okolicy. Władze wystosowały ostrzeżenie dla mieszkańców.

Tygrys ugryzł mężczyznę, władze ostrzegają mieszkańców

Tygrys ugryzł mężczyznę, władze ostrzegają mieszkańców

Źródło:
Reuters, Global Times, chinadaily.com

We wtorek nad ranem na niebie można było dostrzec księżycowe halo. To rzadkie i efektowne zjawisko zarejestrowano między innymi w Wielkopolsce. Na Kontakt24 otrzymaliśmy wyjątkowe zdjęcia.

Świetlisty krąg otoczył Księżyc

Świetlisty krąg otoczył Księżyc

Źródło:
Kontakt24, tvnmeteo.pl

Co najmniej osiem osób zginęło w wyniku przejścia tajfunu Man-yi nad Filipinami. W trakcie ubiegłego weekendu żywioł uderzył w ląd dwukrotnie, niosąc potężne ulewy i porywisty wiatr. W wielu regionach rozpoczęło się wielkie sprzątanie i liczenie strat. Lokalne władze zaapelowały o pomoc dla poszkodowanych mieszkańców.

"Nie pozbierali się po poprzednich kataklizmach, kiedy uderzył supertajfun"

"Nie pozbierali się po poprzednich kataklizmach, kiedy uderzył supertajfun"

Źródło:
Reuters

Nagrania samotnego delfina pływającego w Morzu Bałtyckim wprawiły w zdumienie naukowców. Słychać na nich, jak ssak wydaje z siebie tysiące różnych dźwięków. Wśród ekspertów pojawiła się teoria, że z powodu odosobnienia mógł on rozmawiać sam ze sobą. Inni uważają, że była to próba skomunikowania się z innymi delfinami.

Samotny delfin w Bałtyku wydawał z siebie tysiące dźwięków

Samotny delfin w Bałtyku wydawał z siebie tysiące dźwięków

Źródło:
Livescience

Dwie osoby zginęły, a ponad 100 tysięcy mieszkańców zostało poszkodowanych w wyniku przejścia burzy tropikalnej Sara przez Honduras. Wiele miejsc jest odciętych od świata po ulewach. Na najbliższe dni zapowiadane są kolejne opady deszczu.

Takich opadów dawno tu nie było. Nie żyją dwie osoby

Takich opadów dawno tu nie było. Nie żyją dwie osoby

Źródło:
CNN Espanol, Diario1, EFE

W Ekwadorze wprowadzono 60-dniowy stan wyjątkowy. W kraju szaleją pożary, brakuje wody i panuje susza. W listopadzie ogień strawił ponad 10 tysięcy hektarów roślinności. Mieszkańcy borykają się też z częstymi przerwami w dostępie do energii elektrycznej.

Pożary, susza, brak prądu. Ogłosili 60-dniowy stan wyjątkowy

Pożary, susza, brak prądu. Ogłosili 60-dniowy stan wyjątkowy

Źródło:
PAP, Reuters

Do nietypowego zdarzenia doszło na lotnisku w Ponta Delgada na Azorach. Po pokładzie jednego z samolotów rozpierzchło się ponad 100 chomików. Maszyna przez pięć dni nie mogła wylecieć do stolicy Portugalii.

Ponad 100 chomików uziemiło samolot na Azorach

Ponad 100 chomików uziemiło samolot na Azorach

Źródło:
PAP, tvnmeteo.pl

Naukowcom po raz pierwszy udało się eksperymentalnie udowodnić społeczne uczenie się u zwierząt niebędących ludźmi, wynikające ze zmiany środowiska. Najnowsze badania ekspertów z Instytutu Maxa Plancka wykazały, że sikorki bogatki po migracji błyskawicznie poznawały nowe zachowania od lokalnej, dopiero co poznanej społeczności.

Sprawili, że ptaki nauczyły się nowych zachowań. Bez tego by się to nie udało

Sprawili, że ptaki nauczyły się nowych zachowań. Bez tego by się to nie udało

Źródło:
ScienceDaily

Ocean wyrzucił na brzeg w Kalifornii rzadką rybę - przedstawicielkę występującego w głębinach gatunku z rodziny Regalecidae, nazywaną "rybą zagłady". Czemu zawdzięcza reputację "przepowiadacza" naturalnych katastrof?

"Ryba zagłady" znaleziona na brzegu oceanu

"Ryba zagłady" znaleziona na brzegu oceanu

Źródło:
NBC News, CBS News tvn24.pl

Blisko 20 procent przypadków zachorowania na dengę, chorobę przenoszoną przez komary, można przypisać zmianom klimatycznym - wynika z najnowszej analizy naukowców. Jeśli nie zostaną podjęte działania mające powstrzymać globalne ocieplenie, liczba zachorowań przypisana kryzysowi klimatycznemu do 2050 roku może wzrosnąć nawet do 60 procent.

"Denga nadchodzi". Przegrzanie Ziemi tylko pogarsza sytuację

"Denga nadchodzi". Przegrzanie Ziemi tylko pogarsza sytuację

Źródło:
LiveScience, AFP

Nowe Delhi walczy z duszącymi miasto zanieczyszczeniami powietrza. Dają się one we znaki także zwierzętom z lokalnego ogrodu zoologicznego. Aby im ulżyć, władze postanowiły skorzystać z pewnej prostej metody.

Smog w zoo. Trzeba było ruszyć na pomoc zwierzętom

Smog w zoo. Trzeba było ruszyć na pomoc zwierzętom

Źródło:
Reuters, Times of India

Naukowcy przedstawili pierwsze szczegółowe wyniki badań próbek z niewidocznej strony Księżyca dostarczonych przez chińską sondę Chang'e 6. Analiza ich składu wskazała, że między trzema a czterema miliardami lat temu trwała tam aktywność wulkaniczna. To kluczowe informacje dla zrozumienia wyraźnych różnic między półkulami Srebrnego Globu.

Co się dzieje na niewidocznej stronie Księżyca? Zbadano pierwsze próbki

Co się dzieje na niewidocznej stronie Księżyca? Zbadano pierwsze próbki

Źródło:
PAP, CNN, tvnmeteo.pl

Duży pożar w kalifornijskim hrabstwie Ventura na początku listopada strawił kilka tysięcy hektarów i wiele budynków. O ogromnych stratach mówią rolnicy. Wskutek żywiołu spłonęły miliony pszczół.

Szalał pożar, spłonęły miliony pszczół

Szalał pożar, spłonęły miliony pszczół

Źródło:
ABC7