Ulewy i porywisty wiatr wywołały paraliż komunikacyjny w Sydney. Drogami płynęły potoki, odwołano ponad 100 lotów. W wyniku wypadku samochodowego zginęła jedna osoba.
W środę nad Sydney przeszły nawałnice. W wyniku opadów wystąpiły liczne powodzie błyskawiczne. Ulice zamieniały się w rwące potoki, a parki w jeziora.
Woda porwała kilka samochodów. Doszło do wypadku, w którym zginęła jedna osoba. Dwóch policjantów próbowało bezskutecznie pomóc uwięzionemu w aucie kierowcy. Wtedy spadło na nich drzewo. Funkcjonariusze zostali ciężko ranni.
Policja zaapelowała do kierowców, aby powstrzymali się od podróżowania, jeśli nie jest to konieczne. - Zalecamy wszystkim użytkownikom dróg ponowne przemyślenie, czy na pewno muszą być na drogach podczas intensywnych opadów deszczu - przestrzegał komisarz policji stanu Nowa Południowa Walia Michael Corboy.
"Usłyszałem straszny huk"
W Sydney odczuwano również skutki silnego wiatru. O zniszczeniach opowiadał między innymi Greg Transell, kierownik biura w jednym z wieżowców na północy miasta. - Poszedłem na górę, żeby zobaczyć, czy powstały jakieś zniszczenia. W następnej minucie usłyszałem straszny huk i z magazynu spadły fragmenty dachu - opowiadał Transell.
Służby zarządzania kryzysowego odnotowały 500 interwencji - poinformowały lokalne media. Z wezbranych wód wyciągnięto dwanaście osób. W krytycznym momencie bez prądu pozostawało ponad osiem tysięcy odbiorców z Sydney i regionu Central Coast.
Australijskie Biuro Meteorologiczne (BOM) poinformowało, że w ciągu kilku godzin na Sydney spadło ponad 100 litrów wody na metr kwadratowy. Tyle opadów występuje zwykle w całym listopadzie. - Takich opadów można się spodziewać raz na sto lat - powiedziała dyrektor biura stanowego Ann Farell.
"Burza była dość silna"
Na lotnisku w Sydney, największym w całej Australii, odwołano 130 lotów.
- Burza na terenie lotniska i w jego okolicach była dość silna - powiedziała agencji Reutera rzeczniczka prasowa lotniska Cait Kyann. - Operujemy tylko z jednego pasa startowego, co oznacza, że mogą występować opóźnienia, a niektóre loty będą odwołane zaznaczyła - mówiła.
Opady mogą okazać się zbawienne dla rolnictwa, które notuje znaczne straty w wyniku długotrwałej suszy.
Na północy upał i pożary
Tymczasem w graniczącym od północy z Nową Południową Walią stanie Queensland temperatura osiąga wartość niemal 40 stopni Celsjusza. Strażacy walczą tam z co najmniej 130 ogniskami pożarów. Z miasta Gracemere, położonego około 600 kilometrów na północ od Brisbane, ewakuowano 8 tysięcy osób.
- To niespotykane warunki - powiedziała premier stanu Annastacia Palaszczuk. - Nigdy nie widzieliśmy nic podobnego - dodała.
Autor: ao/aw / Źródło: Reuters