W środkowej i północnej części Stanów Zjednoczonych od kilku dni panuje zimowa aura. Pogoda daje się we znaki wielu Amerykanom. Jednym z nich był kierowca z okolic miasta Kalamazoo w stanie Michigan. Na jego samochód spadła czapa śniegu, co uchwycił wideorejestrator zamontowany w aucie.
Do zaskakującego zdarzenia doszło w niedzielę, kiedy Kevin Hoffer jechał samochodem pod wiaduktem na trasie 131 w okolicy miasta Kalamazoo w stanie Michigan. W tym samym czasie na górze pracował pług śnieżny.
- Widziałem zbliżający się pojazd, ale nie zastanawiałem się, co się stanie - przyznał mężczyzna w rozmowie ze stacją Wood-TV.
Nagle na samochód Hoffera spadła ogromna czapa śniegu i lodu. Cały wypadek zarejestrował wideorejestrator. Kierowca nie odniósł żadnych obrażeń, ale śnieg zbił przednią szybę samochodu.
- Nie spodziewałem się uderzenia. Myślałem, że przebiję się przez zaspę lub spadnie, zanim dojadę - dodał Hoffer.
Mężczyzna zjechał na pobocze i siedział przez kilka minut w aucie. Przyznał, że przednia szyba była tak uszkodzona, że zastanawiał się, czy kontynuować jazdę. Po chwili pojawił się funkcjonariusz i zaproponował pomoc.
Aura nie sprzyja od kilku dni
W ostatni weekend w okolicach Chicago przeszła potężna burza śnieżna, w trakcie której spadło około 30 centymetrów śniegu. Jak podają firmy energetyczne, jeszcze we wtorek około 13 tysięcy gospodarstw domowych było pozbawionych prądu.
Od kilku dni na wielu drogach panuje paraliż komunikacyjny związany z oblodzeniem nawierzchni. Utrudnienia pojawiły się też w kursowaniu samolotów. Z lotnisk Chicago O'Hare, Chicago Midway i Kansas City odwołano łącznie około 1100 lotów.
Jeszcze może padać
Narodowa Służba Pogodowa (National Weather Service) podała, że to jeszcze nie koniec zagrożeń. W niektórych miejscach warstwa śniegu może osiągnąć grubość nawet 45 centymetrów. Ostrzegła też przed dość silnymi porywami wiatru o prędkości dochodzącej do 72 kilometrów na godzinę.
Autor: kw/map / Źródło: Reuters, USA Today, woodtv.com