Nowa Południowa Walia dusi się dymem wywołanym przez pożary, jakie trawią Australię od kilku tygodni. W piątek odnotowano najgorszy w historii poziom smogu. Mieszkańcy skarżą się na problemy z oddychaniem.
W piątek kłęby dymu spowijały Sydney czwarty dzień z kolei. To sprawiło, że miasto znalazło się na szczycie listy miejsc z najgorszą jakością powietrza na świecie. Przyczyniają się do tego pożary buszu, z którymi w czterech stanach walczą strażacy.
Przekroczenie norm
- Ulice miasta są opuszczone, ludzie starają się unikać wychodzenia na zewnątrz tak bardzo, jak to tylko możliwe - powiedział Barry Hollman, burmistrz miasta Bourke oddalonego od Sydney o prawie 800 kilometrów.
Poziom zanieczyszczenia w Bourke 15 razy przekroczył dozwolony poziom szkodliwych pyłów. - Poszedłem sprawdzić, jak czują się ludzie i miejscami widzialność nie przekraczała 100 metrów - powiedział Hollman. - Dym i pył są wszędzie - dodał.
Spłonęło 400 domów
Chmura dymu doprowadziła do zwiększenia zanieczyszczenia powietrza, co może być szkodliwe dla układu krwionośnego. Władze Nowej Południowej Walii poinformowały, że odnotowano najwyższy poziom zanieczyszczenia w historii tego stanu. W ciągu ostatniego tygodnia 73 osoby potrzebowały pomocy medycznej z powodu trudności z oddychaniem.
W wyniku pożarów od początku listopada w całym kraju zginęły cztery osoby, a 400 domów spłonęło. Żywioł trawi Nową Południową Walię, Wiktorię, Australię Południową i Queensland.
Autor: dd/aw / Źródło: Reuters