Awaria statku Sojuz zmusiła Rosjan do wstrzymania lotów w kosmos. O prawdziwym szczęściu mogą mówić astronauci przebywający na jego pokładzie. Generał Mirosław Hermaszewski przekonuje, że ta katastrofa może dostarczyć kosmonautom wiele ważnych nowych doświadczeń. - Loty nie zostaną wstrzymane na długo - uważa Karol Wójcicki.
Awaria statku zszokowała i jednocześnie przeraziła wielu obserwatorów. Na pewno o prawdziwym szczęściu mogą mówić astronauci - Amerykanin Nick Hague i Rosjanin Aleksiej Owczynin - którzy przebywali na pokładzie. Udało im się przeżyć lot w kapsule, mimo ogromnej prędkości i wysokości.
Po awarii statku kosmicznego Sojuz, Rosja wstrzymała wszystkie loty załogowe w kosmos.
"Żadna porażka"
Generał Mirosław Hermaszewski przekonywał na antenie TVN24, że awaria i lot w kapsule będą jednak wartościową lekcją dla astronomów i konstruktorów statków kosmicznych. - Żaden lot nie jest porażką. Tak samo jak Apollo 13, który nie doleciał do Księżyca i mówią, że to porażka. Żadna porażka. To jest zdobyte, niesamowite doświadczenie - zapewniał generał Hermaszewski.
Półtorej tony paliwa na sekundę
Rakiety lotnicze spalają niewyobrażalną ilość paliwa. - Rakieta spala półtorej tony paliwa na jedną sekundę. Ta świadomość jest ważna, jak się siedzi na takiej petardzie, człowiek odczuwa to wszystko - komentował generał. Mówiąc o swoich doświadczeniach stwierdził, że pierwszy krytyczny moment następuje po 120 sekundach, kiedy wypalają się boczne bloki, a statek automatycznie je odrzuca. Zaczyna wtedy działać silnik drugiego stopnia. Tutaj było inaczej.
Generał mówił, że nie wie, co mogło być przyczyną katastrofy. Podejrzewa bloki boczne - albo jeden z nich nie odpadł, albo spadł pod złym kątem. - Kiedy system zrozumiał, że jest awaria, włączył rakiety ratownicze. I one wyciągnęły statek z uszkodzonego, niesprawnego stopnia - wyjaśnił.
Anatomia rakiety
Statek Sojuz składa się z trzech części: części lądującej i dowodzenia, części orbitalnej zawierającej system łączności oraz części silnikowej, w której znajduje się cała mechanika statku. W trakcie awarii na rakiecie została część techniczna, a astronauci spadali z częścią orbitalną. Dopiero później otworzyły się zamki i wypadła kabina z astronautami.
Generał twierdzi, że w momencie awarii, kosmonauci nie byli na dużej, zagrażającej wysokości - ok. 47 kilometrów. Prawdopodobnie dzięki temu udało im się przeżyć, ponieważ przeciążenia nie były zbyt ogromne. - Od momentu tej "minieksplozji" minęły trzy-cztery minuty. Zeszli na wysokość około 9,5 km i wtedy automatycznie otworzyły się spadochrony - tłumaczył Hermaszewski. Dodał również, że zadzwonił do twórców tego systemu bezpieczeństwa i przekazał swoje wyrazy szacunku.
Po pierwsze: bezpieczeństwo
- Projektanci rakiet oprócz zasadniczemu zadaniu, wiele uwagi poświęcają bezpieczeństwu - powiedział generał Mirosław Hermaszewski. Zauważył, że za czasów Jurija Gagarina, statki kosmiczne nie były zabezpieczane przed nagłymi wypadkami. Późniejsze wersje rakiety mają już system ratownictwa. - To jest taka duża rakieta na szczycie rakiety - zobrazował generał.
Najbardziej niezawodna z rakiet
Mimo że wczorajsze wydarzenie zapisze się na kartach historii jako najpoważniejsza kosmiczna awaria od czasu katastrofy wahadłowca Columbia z 2003 roku, rakiety Sojuz cieszą się największą niezawodnością. - Te rakiety latają od kilkudziesięciu lat i na ponad tysiąc startów, trzy miały awarie. To najlepszy wynik ze wszystkich na świecie - zauważył Karol Wójcicki, popularyzator astronomii i dziennikarz naukowy. Powiedział również, że gigantycznym triumfem rosyjskiej misji kosmicznej jest to, że akcja ratunkowa i lądowanie udały się bez większych szkód dla astronautów.
Wójcicki stwierdził też, że zapewne Rosjanie nie wstrzymają lotów Sojuza na tak długo jak zapowiadają, ponieważ jest to jedyny "pomost" dla załogowych lotów między Ziemią a kosmosem.
Autor: kw,dd / Źródło: tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: NASA