Dymiąca góra na tle pogodnego błękitnego nieba była celem załogi śmigłowca meksykańskiej marynarki wojennej. Żołnierze okrążyli meksykański wulkan Popocatepetl, ale też zajrzeli z góry do jego krateru. Taki lotniczy zwiad zarządzono po tym, jak po serii niewielkich erupcji wystrzelił z niego 1,5-lilometrowy słup dymu i popiołów.
Przelot wokół El Popo i nad jego szczytem odbył się we wtorek. Jak podało Meksykańskie Narodowe Centrum Zapobiegania Katastrofom, wcześniej w ciągu kilku godzin odnotowano 68 niewielkich erupcji wulkanu. Po nich z jego krateru uniosła się wysoka na 1,5 km kolumna dymu i popiołów.
50 tys. ludzi w strefie ryzyka
El Popo jest objęty żółtym alarmem - drugim najwyższym w siedmiostopniowej skali centrum. W razie poważnej erupcji wypływ lawy i gazy wulkaniczne mogą zagrozić w sumie 50 tys. ludzi zamieszkujących 24 miejscowości położone w bezpośrednim sąsiedztwie masywu. Dlatego lokalne władze i służby bardzo dokładnie monitorują wszystkie procesy i zjawiska zachodzące w wulkanie. Elementem tych działań kontrolnych był właśnie jego wtorkowy oblot.
Dymił już za Azteków
Popocatepetl, zwany też El Popo, to czynny wulkan znajdujący się na Wyżynie Meksykańskiej, niecałe 70 km na południowy wschód od 18-milionowego Mexico City. Liczący 5450 m szczyt jest drugim najwyższym w Meksyku.
Jego pochodząca z języka Azteków nazwa - Popocatepetl - oznacza "dymiącą górę" i odnosi się właśnie do gęstych chmur gazów, które pojawiają się nad kraterem w okresach wzmożonej aktywności wulkanu.
Autor: js/mj / Źródło: Reuters TV