Podczas ostatniego, kilkudniowego pożaru w Biebrzańskim Parku Narodowym spłonęło ponad 5,5 tysiąca hektarów terenu. Ucierpieć mogło wiele gatunków ptaków, w tym czajki czy rycyki. Za wskazanie osoby odpowiedzialnej za podpalenie wyznaczona została nagroda.
Pożar Biebrzańskiego Parku Narodowego trwał niemal tydzień. Zgłoszenie o ogniu służby dostały wieczorem 19 kwietnia. Jak powiedział w poniedziałek na konferencji prasowej dyrektor parku Andrzej Grygoruk, trwa jeszcze dogaszanie ognia w Lesie Wroceńskim, który jest zaliczany do otuliny parku.
Zasięg pożaru objął dokładnie obszar o powierzchni 5526 hektarów. Odpowiada to prawie 10 procentom powierzchni Biebrzańskiego Parku Narodowego, który liczy 59,2 tysiąca hektarów. Jak uściślił Grygoruk, na terenie parku spłonęło 4580 ha terenu, a w jego otulinie 946 ha.
Dyrektor dodał, że 3305 hektarów objętych pożarem było własnością Skarbu Państwa, a 2221 hektarów - własnością prywatną.
Dyrektor BPN jest przekonany, że doszło do celowego podpalenia łąk. Władze parku wyznaczyły nagrodę w wysokości 10 tysięcy złotych za wskazanie osoby odpowiedzialnej za pojawienie się ognia, a sprawę ma zbadać Prokuratura Okręgowa w Białymstoku.
Spłonęły obszary programu Natura 2000
Wskutek pożaru zniszczonych zostało 100 ha cennych przyrodniczo siedlisk programu Natura 2000, w tym 80 hektarów w Lesie Wroceńskim.
Natura 2000 to program sieci obszarów objętych ochroną na terytorium Unii Europejskiej. Jego cel to zachowanie określonych typów siedlisk przyrodniczych i gatunków, które uważane są za cenne i zagrożone w skali całej Europy.
- Pracownicy dokonują oceny strat przyrodniczych tego obszaru - powiedział Grygoruk. Dodał, że pomoc zaoferował Wydział Biologii Uniwersytetu w Białymstoku. Pomagać chcą również naukowcy ze Szwecji, gdzie - jak przypomniał dyrektor BPN - kilka lat temu wybuchł podobny pożar.
Straty mogły ponieść czajki, rycyki, wodniczki
Biebrzański Park Narodowy jest największym polskim parkiem narodowym. Ma powierzchnię około 59 tysięcy hektarów. To przede wszystkim bagienne łąki, mokradła i torfowiska, gdzie żyje wiele gatunków rodzimych ptaków, zwłaszcza wodno-błotnych, ale też łosi. Jest również ostoją wielu rzadkich gatunków zwierząt i roślin.
- Lęgi mogły stracić takie gatunki jak czajka, rycyk, krzyk, krwawodziób, bąk. W tym miejscu było gniazdo orlika grubodziobego - wyliczał dyrektor BPN. Jak zaznaczył, na obszarze parku występuje tylko pięć par tego gatunku. - Jeżeli jedna uległa zniszczeniu, to będzie to istotna strata - podkreślił.
Grygoruk zwrócił uwagę na to, że wokół Lasu Wroceńskiego znajdowały się liczne siedliska wodniczki. To ptak, z którego słynie Biebrzański Park Narodowy. Dodał, że ten gatunek nie dotarł jeszcze do Polski, jednak jeśli po przylocie zastanie spalony obszar w miejscu żerowania, może to oznaczać straty w jego lęgach.
Jak wskazał dyrektor BPN, spaleniu uległo także jedno z tokowisk cietrzewia, czyli miejsca godów tego gatunku. Dodał, że to gatunek zagrożony wymarciem.
Autor: ps/dd / Źródło: TVN24, tvn24.pl, PAP