- Katastrofalna powódź, w wyniku której od lipca zalana została jedna trzecia kraju, będzie się jeszcze utrzymywać około sześciu tygodni - poinformowała w sobotę premier Tajlandii Yingluck Shinawatra. Ze sklepowych półek znikają prawie wszystkie towary. Tajowie przygotowują się na najgorsze.
W cotygodniowym wystąpieniu do narodu szefowa tajlandzkiego rządu powiedziała, że z powodu wielkiej wody ponad 110 tysięcy ludzi musiało opuścić swoje domy. Według danych rządu, bilans ofiar wzrósł do 356. Poprzedni mówił o 342 ofiarach śmiertelnych.
Powódź drogo kosztuje Analitycy szacują dotychczasowe straty na 6 mld dolarów. Kwota może ulec podwojeniu, jeśli zostanie zalana stolica kraju, Bangkok. Powódź zaczęła wdzierać się tam na przedmieścia i mieszkańcy przygotowują się do ewakuacji do wyżej położonych dzielnic.
Bangkok oczami Reportera 24
Andrzej, internauta mieszkający w Bangkoku, przysłał do redakcji Kontaktu 24 zdjęcia pustych półek sklepowych. Tajowie w obawie przed nadchodzącą falą powodziową robią zapasy, wykupując ze sklepów najpotrzebniejsze towary.
- Najbardziej mnie boli to, i jest to smutne, że czytam opisy moich znajomych albo studentów typu: "od dzisiaj już nie mam domu". To jest na prawdę bolesne dla mnie również – komentuje Andrzej.
Woda na przedmieściach stolicy
Agencja Associated Press informuje, że woda zaczęła podtapiać domy w północnej dzielnicy Lak Si, nie powodując na razie większych zniszczeń. Dzielnica biznesowa Bangkoku nie została dotychczas dotknięta przez powódź.
Władze, przy pomocy inżynierów, starają się tak zaplanować uruchamianie śluz, żeby woda próbująca wedrzeć się do stolicy, spływała po obrzeżach miasta i wpadała prosto do morza. W ten sposób chcą umożliwić przepływ wody przez centrum bez obciążenia grobli. Rząd przyznał, że jest to ryzykowne posunięcie, ponieważ kanały mogą się przepełnić.
Na wypadek, gdyby nie udało się zapanować nad żywiołem, władze mają też kilka innych rozwiązań.
Dla tych obywateli, którzy będą uciekać przed żywiołem, przygotowano 45 tys. miejsc w schroniskach. W pogotowiu pozostaje 50 tys. żołnierzy sił zbrojnych oraz 30 tys. policjantów, którzy będą starali się zminimalizować wpływ wielkiej fali.
- Bangkok jest w 90 proc. bezpieczny - zapewniał minister sprawiedliwości i szef sztabu kryzysowego Pracha Promnok.
Autor: usa/ms / Źródło: PAP, Reuters