Wypadek, do którego doszło w czwartek na południu Węgier, może być ostrzeżeniem dla innych kierowców, żeby nie lekceważyli zimowych warunków na drogach. Nieostrożny manewr na oblodzonej drodze skończył się śmiercią jednej osoby, sześć trafiło do szpitala. Było tak ślisko, że do rowu wpadły nawet ambulans i wóz strażacki.
Do wypadku doszło na drodze 67 w Merenye na południu Węgier. Jadący do Budapesztu kierowca samochodu, wiozącego czwórkę pasażerów, chciał wyprzedzić inny pojazd.
Zobaczył jednak auto nadjeżdżające z naprzeciwka i chciał zrezygnować z zaplanowanego manewru. Kiedy próbował wrócić na swój pas, wpadł w poślizg i stracił kontrolę nad pojazdem.
Przegrali ze śliską drogą
Łącznie rozbiły się cztery samochody, w tym ten, który nadjeżdzał z przeciwnego kierunku. 37-letni kierowca samochodu wiozącego czwórkę pasażerów zmarł na miejscu. Sześć osób z obrażeniami zostało odwiezionych do szpitala.
Do wypadku przyczyniły się trudne warunki. Ze względu na niskie temperatury droga była bardzo śliska. Z taką nawierzchnią nie radzili sobie nawet kierowcy służb, które przyjechały do wypadku. W rowie wylądowały karetka pogotowia i wóz strażacki. Ten ostatni na dodatek się przewrócił i trzeba go było stawiać na koła.
Autor: js/mj / Źródło: ENEX