Niecodzienny dramat w zachodniopomorskich lasach. Na świeżo zasypane śniegiem jezioro, zamarznięte zaledwie od kilku dni, wbiegły dwa jelenie. Po kilkunastu sekundach pod tym mocniejszym i cięższym załamał się lód.
Do zdarzenia doszło 11 grudnia na jeziorze Kołacz. Zwierzęta nie wiedziały, że pakują się w pułapkę. Kiedy pierwszy jeleń wpadł do wody, drugi powoli wycofywał się w bezpieczne miejsce.
Dramatyczna walka
Świadkiem sytuacji był pracownik szczecineckiej dyrekcji Lasów Państwowych Grzegorz Jaworski, który zadzwonił do miejscowego nadleśniczego po pomoc.
- Będąc na miejscu zdarzenia, widząc dramatycznie walczące o życie zwierzę, poprosiłem o zorganizowanie akcji ratunkowej. Po krótkim czasie nadleśniczy przyjechał z jednostką straży pożarnej - opisuje sytuację Jaworski.
Szybko okazało się, że ratowników jest za mało. Wezwano kolejną jednostkę, a po dłuższym czasie jeszcze jedną.
Lodołamacze
Na początku akcji strażacy postanowili wykuć w lodzie wąski kanał, żeby dostać się do zwierzęcia. Użyli w tym celu specjalnego młota, ale szybko okazało się, że takie działanie jest nieefektywne.
- Trwałoby za długo i jeleń mógłby się utopić - mówi Jaworski.
Strażacy zamienili zamet młot na pilarkę spalinową. Mimo wprawnych działań ratowników, akcja wykuwania korytarza zajęła ponad dwie godziny. Gdy już usunięto większość pływającego lodu, byk zaczął się topić.
Ofiarna akcja
Strażacy nie byli w stanie pomóc zwierzęciu utrzymać się na powierzchni. Ryzykowali swoje życie, mimo to jeleń utonął. Jego tuszę wyciągnięto na brzeg. Okazało się, że był to dwunastak obustronnie koronny (jego poroże miało po sześć odnóg na każdej z tyk i obie były zwieńczone rozczapierzeniem) w wieku około 8 lat.
- Wielka szkoda i żal, że pomimo tylu wysiłków nie udało się skutecznie pomóc. Strażacy biorący udział w akcji na lodzie, działali wyjątkowo ofiarnie, narażając własne życie. Należą się im za to serdeczne słowa podziękowania - mówi wspomniany świadek zdarzenia.
Autor: mm/ŁUD / Źródło: Polskie Lasy Państwowe