Krosta, jaką na swej twarzy dostrzegła 32-letnia Rosjanka, początkowo nie wywołała jej paniki. Cóż, zdarza się. Kobieta zrobiła sobie selfie i nie zawracała głowy lekarzom. Zaniepokojenie przyszło, gdy okazało się, że guzek przemieszcza się po całej twarzy, a w środku coś się rusza.
Przypadek kobiety opisany został w tym tygodniu na łamach czasopisma medycznego "The New England Journal of Medicine" (NEJM).
Pogryzły ją komary
32-letnia kobieta pojawiła się na konsultacji u oftalmologa po tym, jak przez dwa tygodnie po jej twarzy przemieszczał się guzek. Najpierw dostrzegła grudkę pod swym lewym okiem, blisko nosa. Pięć dni później "krosta" przesunęła się nad lewe oko. Po 10 dniach narośl usytuowała się w górnej wardze.
Jak się okazało w trakcie rozmowy z lekarzem, kobieta nieco wcześniej przebywała poza Moskwą, na wsi i - jak opowiadała - wielokrotnie pogryzły ją komary. Guzki czasami miejscowo swędziały lub piekły, występowało też wrażenie "pełzania" pod skórą, ale przez większość czasu nie powodowały dokuczliwych objawów.
W czasie badania w gabinecie lekarz stwierdził powierzchowną, ruchomą, podłużną narośl na lewej górnej powiece kobiety. Przebywający w środku pasożyt został unieruchomiony kleszczami chirurgicznymi i usunięty.
A 32-year-old woman presented to an ophthalmologist with a 2-week history of nodules that moved around her face. She had first noted a nodule below her left eye. Five days later, it had moved to above her left eye, and 10 days after that to the upper lip. What is the diagnosis?
— NEJM (@NEJM) 19 czerwca 2018
Rzadkość u człowieka
Intruza zidentyfikowano jako nicienia podskórnego Dirofilaria repens. Wywołują one u psów, kotów, lisów i innych zwierząt mięsożernych chorobę o nazwie dirofilarioza. Na ludzi przenoszą się rzadko, w wyniku ukąszenia przez zakażone komary. Na ogół pasożyt, nawet gdy wniknie do organizmu człowieka, jest zwalczany przez układ odpornościowy. Tylko w 35 procent przypadków obserwuje się jego wędrowanie pod skórą.
Leczenie u ludzi jest chirurgiczne, po usunięciu pasożyta pacjent wraca do zdrowia - podkreślono w publikacji na stronie internetowej NEJM.
Jak podał - cytowany przez serwis LiveScience - dr Władimir Karaszew, profesor Uniwersytetu Medycznego w Rostowie nad Donem, od 1997 roku w Rosji i na Ukrainie odnotowano łącznie ponad cztery tysiące przypadków wystąpienia tego pasożyta u ludzi. Co niepokojące, w ostatnich latach ich liczba rośnie.
Są też w Polsce
Także w Polsce pojawiły się komary, które mogą przenosić dirofilariozę z psów na człowieka. Już kilka lat temu alarmowali w tej sprawie specjaliści z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego - Państwowego Zakładu Higieny w Warszawie. Według danych Polskiej Rady Konsultacyjnej ds. Parazytoz Zwierząt Towarzyszących (ESCCAP Polska), w naszym kraju w ostatnich latach stwierdzono u ludzi co najmniej sześć przypadków dirofilariozy wywołanej przez D. repens: pięć inwazji podskórnych i jedną podspojówkową.
Wcześniej choroba ta w Europie występowała jedynie na południu, głównie we Włoszech, Grecji, Francji oraz Hiszpanii i Portugalii.
W Polsce jak dotąd obserwowana jest mniej groźna odmiana pasożyta, właśnie Dirofilaria repens. Stworzenia te zagnieżdżają się wyłącznie pod skórą. Większe niebezpieczeństwo stwarza nicień sercowy Dirofilaria immitis, który przedostaje się do tętnicy płucnej i grozi poważnymi powikłaniami.
Autor: rzw / Źródło: nejm.org, LiveScience, esccap.pl, TVN Meteo
Źródło zdjęcia głównego: CC BY 4.0/Wikipedia