Pożary wciąż trawią zachodnie stany USA. W Los Angeles szaleje pożar określany jako drugi największy w historii tego hrabstwa. Pogoda znów ma się pogorszyć, co utrudni strażakom walkę z ogniem.
Od połowy sierpnia pożary w Kalifornii w Stanach Zjednoczonych wypaliły około miliona hektarów terenu. Największym zagrożeniem jest tam obecnie pożar o nazwie Bobcat, który wybuchł 6 września w lesie Angeles National Forest (pasmo górskie San Gabriel) na terenie hrabstwa Los Angeles. Za jego sprawą spłonęły już ponad 42 tysiące hektarów. Jak zauważa CNN, czyni go to drugim największym pożarem w historii hrabstwa. Największy pożar - Station - w 2009 roku spalił ponad 64 tys. ha.
Przyczyna wybuchu pożaru Bobcat nie jest znana. Eksperci w kontekście pożarów USA zwracają jednak uwagę na notowane ekstremalnie wysokie wartości temperatury, które są efektem zmian klimatycznych.
Bobcat to jeden z co najmniej 27 głównych pożarów w Kalifornii. We wtorek po południu opanowany był jedynie w 17 procentach. Strażacy walczyli o ochronę obserwatorium astronomicznego Mount Wilson Observatory położonego w górach San Gabriel. Prawie cały obszar lasu wokół obserwatorium spłonął.
Spłonęły tysiące budynków
W tej chwili z ogniem w Kalifornii walczy 19 tysięcy strażaków. Od sierpnia w wyniku pożarów zginęło co najmniej 26 osób, w tym troje strażaków. Zniszczonych zostało 6400 budynków - podaje Kalifornijski Departament Leśnictwa i Ochrony Przeciwpożarowej. W ostatnich dniach pogoda poprawiła się na korzyść walki z pożarami. Meteorolodzy przewidują jednak wzrost temperatury i powrót silnego wiatru od około połowy tygodnia w południowej Kalifornii i do weekendu w jej północnej części.
Departament ostrzega, że Kalifornia zwykle najbardziej niszczycielskich pożarów doświadcza we wrześniu, ale i w październiku.
W ogniu nadal pozostają stany Oregon i Waszyngton. Spłonęło tam ponad 800 tys. ha terenu. Ogień zniszczył 4400 budynków i spowodował śmierć co najmniej 10 osób.
Autor: ps/aw / Źródło: Reuters, ENEX, CNN