Nie milkną echa ostatniego raportu ONZ dotyczącego gwałtownego wymierania gatunków. - Jesteśmy na drodze do zagłady bioróżnorodności i to będzie gigantyczny problem także dla nas, bo my jesteśmy częścią przyrody, choć wydawałoby nam się, że jesteśmy jej królem - mówiła w programie "Wstajesz i weekend" Katarzyna Karpa-Świderek z WWF Polska.
- Możemy mówić już o szóstym masowym wymieraniu gatunków, pierwszym z powodu działalności człowieka - mówiła Katarzyna Karpa-Świderek z WWF Polska, organizacji zajmującej się ochroną gatunków. Jak powiedziała, jesteśmy na dobrej drodze do zagłady bioróżnorodności i będzie to gigantyczny problem dla człowieka. Nie możemy zapomnieć, że jesteśmy tylko częścią przyrody, a nie jej panami.
Rozchwianie
Jak powiedziała, człowiek nie ma tendencji do przejmowania się wymieraniem pojedynczych gatunków. Jednak w przypadku, gdy wymrze ich zbyt wiele, ekosystem zaczyna się rozchwiewać. Szczególnie niebezpieczne jest wymieranie gatunków z dołu łańcucha pokarmowego. Dużo mówi się o tym, że rocznie o dwa i pół procent spada liczebność populacji owadów.
- Jak nie będzie owadów, to nie będzie też innych organizmów, na końcu to się przełoży na nas. A owady zapylające to są te, które nam świadczą usługi ekosystemowe, które możemy policzyć wręcz namacalnie - stwierdziła. Przytoczyła tutaj przykład pszczół, które zapylają 30 procent spożywanych przez nas roślin.
- Chociaż one zapylają zdecydowanie więcej, tylko my nie wszystkie rośliny jeszcze jemy i nie wszystkie odkryliśmy. A części nie odkryjemy, bo te gatunki zdążą wymrzeć czy wyginąć zanim zdążymy je opisać - dodała.
Tysiące danych w jednej publikacji
Raport jest bardzo alarmujący, ponieważ pokazuje regionalnie jak kurczą się zasoby przyrody. Jednak jak powiedziała Karpa-Świderek, te dane nie jest niczym nowym. Do stworzenia raportu wykorzystano tysiące źródeł informujących o aktualnym stanie środowisk i ekosystemów.
- W listopadzie mieliśmy raport, który pokazał, że od 1974 do 2004 roku straciliśmy 60 procent populacji kręgowców. No i pokazał, że zajęliśmy już 3/4 lądów, wycięliśmy lasy pod rolnictwo albo je po prostu zniszczyliśmy, tak zatruliśmy, że tam się wiele gatunków nie jest w stanie już utrzymać. A jak w tym tempie będziemy wylesiać, wycinać, to w 2050 roku zostanie już tylko 10 procent terenów dla dzikiej przyrody - poinformowała Karpa-Świderek.
Człowiek zagrożeniem
Jak przyznała, człowiek wybiera do ekspansji te tereny świata, które są dla niego przyjazne. Niestety, najczęściej przyjazne są też dla mnóstwa gatunków roślin i zwierząt.
- Tam gdzie bioróżnorodność jest największa, prowadzimy taką zmasowaną wycinkę, że zagrażamy już samym sobie, bo to jest tak, że z jednej strony potrzebujemy dużo żywności, którą potem częściowo marnujemy, więc wycinamy, emitujemy przy tym gazy cieplarniane, te gazy cieplarniane mogłyby zostać pochłonięte przez lasy, ale ups, lasy nagle wycięliśmy. I to taki samonakręcający się mechanizm, który prowadzi do tego, że podnosimy tę średnią temperaturę ziemi i ona już jest na poziomie groźnym, już widać te anomalie pogodowe - mówiła.
"Musimy zacząć myśleć racjonalnie"
Jak przyznała Karpa-Świderek, gatunki zaczynają wymierać coraz szybciej. Jednak wciąż mamy szanse zahamować ten proces.
- Musimy bardzo szybko przyjąć takie rozwiązania, także systemowe, które pozwolą nam przestawić się na odnawialne źródła energii, ograniczyć konsumpcję, a to co wytwarzamy i wyrzucamy w postaci odpadów, przetworzyć jeszcze raz - dodała.
Zauważyła również, że połowa plastiku, który jest produkowany, jest wykorzystywana tylko raz. Według niej absurdalne jest wykorzystywanie jeden raz czegoś, co zalega na Ziemi 400 lat.
- Musimy zacząć myśleć racjonalnie, mając na uwadze przetrwanie bioróżnorodności, planety i tak naprawdę też nasz dobrobyt, bo dla nas to jest zagrożenie bezpieczeństwa - posumowała specjalistka.
Całość rozmowy zobaczysz tutaj:
Autor: kw/map / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock