W zaledwie trzy dni meduzy poparzyły 90 osób na plaży w Niemczech. Na razie ich liczba się zmniejszyła, jednak nie jest wykluczone, że te krążkopławy wrócą.
Według regionalnej gazety "Ostsee Zeitung" tylko w Heiligendamm, w powiecie Rostock, "dziesiątki tysięcy" meduz wyrzucane były na brzeg w weekend. W Graal-Müritz jedna osoba doznała wstrząsu anafilaktycznego.
Także zachodnie wybrzeże Szwecji nagle stało się domem dla tych krążkopławów. Widziane były również w wodach wokół Wielkiej Brytanii i Irlandii.
Co z Polską?
- Nie mam informacji, aby w tym sezonie wakacyjnym doszło do poparzenia przez meduzy na bałtyckich kąpieliskach Pomorza Zachodniego - poinformował w czwartek rzecznik Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego Województwa Zachodniopomorskiego Apoloniusz Kurylczyk.
Jak poinformowała Hanna Lachowska ze świnoujskiego magistratu, na plaży w nadmorskim kurorcie nie ma zagrożenia meduzami. Rzeczniczka Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Szczecinie Małgorzata Kapłan powiedziała, że za bezpieczeństwo kąpieliska odpowiada jego organizator. To on, w razie niebezpieczeństwa, powinien zdecydować o zakazie kąpieli.
Mogą wrócić
Liczba meduz na niemieckim wybrzeżu spadła od weekendowego szczytu, ale sytuacja może być tylko tymczasowa. Niemieckie Towarzystwo Ratowania Życia poinformowało, że meduzy dryfują z prądami morskimi, co oznacza, że temperatura wody lub zmiana kierunku wiatru może ponownie je sprowadzić.
Meduza festonowa jest największym gatunkiem meduzy. Jej oparzenia rzadko bywają śmiertelne, są jednak bolesne i często wymagają pomocy medycznej. Jedna na 90 osób może być dotknięta poważną reakcją alergiczną. Gatunek ten charakteryzuje się różnorodnym ubarwieniem, najczęściej żółtawym lub błękitnym, bledsze jest u osobników młodych.
Autor: anw/aw / Źródło: BBC, PAP
Źródło zdjęcia głównego: derekkeats/wikipedia