Odpowiednie służby prowadzą stały monitoring sytuacji - podkreśla Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji w związku z prognozami ulewnych deszczów na południu kraju. Wymienia też działania prowadzone na rzecz poprawy ochrony przeciwpowodziowej po poważnej powodzi sprzed czterech lat. - Myślę, że nie jest nic lepiej niż w roku 2010 - twierdzi hydrolog Janusz Żelaziński i przypomina, że finansowanie polskich programów gospodarki wodnej i ochrony przeciwpowodziowej zablokowała Komisja Europejska.
- Doświadczenie, jakie służby kryzysowe mają z lat poprzednich, każe nam potraktować sytuację bardzo poważnie. Musimy być gotowi na szybką reakcję, bo prognozy są niepokojące - powiedział w środę minister administracji i cyfryzacji Rafał Trzaskowski.
MAC, służby hydrometeorologiczne i służby kryzysowe wojewodów prowadzą stały monitoring sytuacji na terenach zagrożonych podtopieniami i powodzią. W Komendzie Głównej Państwowej Straży Pożarnej, służbie podległej MSW, funkcjonuje Krajowe Centrum Koordynacji Ratownictwa i Ochrony Ludności.
12,47 mld zł start w 2010 roku
W związku z możliwym zaostrzeniem sytuacji na południu kraju ministerstwo poinformowało o działaniach podejmowanych po ostatniej poważnej powodzi w 2010 roku w zakresie likwidacji jej skutków i wzmocnienia ochrony przeciwpowodziowej. Straty po tej powodzi oszacowano na 12,47 mld zł.
Największe dotyczyły infrastruktury technicznej samorządów, mienia prywatnego, rolnictwa oraz uszkodzenia wałów (np. podmycia) i urządzeń melioracji wodnej (np. mniejszych zbiorników retencyjnych). Na odbudowę samorządowej infrastruktury komunalnej w latach 2010-2013 poszło 2 mld 403 mln zł z rezerwy celowej budżetu państwa, a z Funduszu Solidarności - 235 mln zł.
Umacnianie, remonty, regulacje
Ministerstwo przypomniało też schemat zarządzania infrastrukturą przeciwpowodziową. "Mamy w Polsce blisko 8500 km wałów przeciwpowodziowych, z czego ponad 3730 km to wały I i II klasy (o znaczeniu nie tylko lokalnym)" - wylicza MAC w komunikacie.
"97 procent wałów jest zarządzanych i nadzorowanych przez Wojewódzkie Zarządy Melioracji i Urządzeń Wodnych i to one prowadzą większość prac związanych z rekonstrukcją i budową wałów. W administracji Regionalnych Zarządów Gospodarki Wodnej jest tylko 274 km wałów (około 3 procent wszystkich wałów)" - precyzuje ministerstwo.
Do prac prowadzonych po powodzi 2010 roku należały: przywracana drożności koryt cieków, umacniane ich brzegów oraz dna, remonty lub przebudowy uszkodzonych elementów urządzeń wodnych. Prowadzona była też wycinka drzew i krzewów. W latach 2010-13 odbudowano i wyremontowano 865 km wałów przeciwpowodziowych i 4720 uszkodzeń w wałach przeciwpowodziowych, a także 735 budowli piętrzących, regulacyjnych, odwadniających, ponad 3400 km skarp oraz dna potoków i rzek pozostających w stanie naturalnym.
1,150 mld zł na walkę z klęskami
"Na modernizację i odbudowę wałów przeciwpowodziowych oraz regulację potoków poszło w latach 2010-2013 z rezerwy celowej budżetu państwa 889 mln. Na ten cel zaangażowane zostały również środki z Funduszu Solidarności UE (ponad 225 mln zł)" - podsumowuje MAC.
W tegorocznym budżecie na przeciwdziałanie i usuwanie skutków klęsk żywiołowych przewidziano 1,150 mld zł . Te środki mają służyć m.in.: cały czas prowadzonej odbudowie infrastruktury technicznej uszkodzonej w latach 2011-2013 (ponad 304 mln zł), trwającej odbudowie infrastruktury przeciwpowodziowej (ponad 651 mln zł), przeciwdziałaniu i usuwaniu skutków ruchów osuwiskowych ziemi (ponad 58,7 mln zł), ochronie wąwozów lessowych (ponad 4,1 mln zł) oraz pomoc dla poszkodowanych przez klęski żywiołowe rodzin lub osób samotnie gospodarujących.
Anachroniczne poglądy i naciski
Choć przytaczane przez ministerstwo dane mogą robić dobre wrażenie, hydrolog dr Janusz Żelaziński, który od lat komentuje sytuację gospodarki wodnej i ochrony przeciwpowodziowej, uważa, że w porównaniu to krajów rozwiniętych w Polsce w tej kwestii mamy "skansen".
- Ostatnie powodzie w 1997 i 2010 roku w moim przekonaniu nic tu nie zmieniły. To znaczy nadal poglądy na temat sposobów działania w gospodarce wodnej, sposobów ochrony przeciwpowodziowej są anachroniczne i są wyrazem populistycznych nacisków - komentował na antenie TVN24 naukowiec.
- Jest olbrzymie lobby rolników zagrożonych powodzią, samorządów odpowiedzialnych za ochronę przeciwpowodziową, hydrotechników i, powiedzmy, ludzi działających, którzy wykorzystując np. obecną sytuację, kiedy rzeczywiście istnieje zagrożenie powodziowe, starają się załatwić jakieś swoje interesy, nie stosując tego, co nazywałem zawsze dobrymi praktykami - wyjaśniał.
"Są miejsca, gdzie rozbabrano wały"
Zdaniem hydrologa o kiepskiej sytuacji polskich programów gospodarki wodnej i ochrony przeciwpowodziowej może świadczyć to, że niedawno ich finansowanie zablokowała Komisja Europejska, ponieważ nie spełniały międzynarodowych standardów jakości.
- Więc myślę, że jest bardzo źle. Jeżeli się blokuje w pewnym momencie finansowanie, to prawdopodobnie - nie jestem tu pewien - są miejsca, gdzie rozbabrano wały, szykując jakąś ich modernizację, i w momencie wstrzymania finansowania roboty się skończyły. Myślę, że nie jest nic lepiej niż w roku 2010 - podsumował Żelaziński.
Tak wyglądała sytuacja w Świniarach, jednej z miejscowości zalanych podczas powodzi w 2010 roku:
Autor: js/map / Źródło: MAC, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24