Piątek był piątym dniem akcji strażaków przy pożarze na terenie Biebrzańskiego Parku Narodowego. W nocy lub wcześnie rano w sobotę ma być zbudowany tymczasowy most na Biebrzy, który umożliwi przedostanie się na drugi brzeg rzeki. Dodatkowo służby będą patrolować teren za pomocą dronów.
Dobiega końca piąta doba walki z pożarem bagiennych łąk i lasu na terenie Biebrzańskiego Parku Narodowego.
- Chcemy przeprowadzić to przez noc bezpiecznie, jednocześnie mieć kontrolę nad sytuacją przez cały czas - powiedział oficer prasowy Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Białymstoku Marcin Janowski.
Zbudują most
W piątek główne działania gaśnicze związane były z laskiem wroceńskim. Tam strażacy musieli stworzyć cztery długie główne magistrale, w sumie o łącznej długości ponad trzech kilometrów, od których odchodziły w las tzw. odcinki gaśnicze. Akcja była wspomagana zrzutami wody przez samoloty gaśnicze i śmigłowce, a po południu praktycznie do zmroku - przez same śmigłowce.
W nocy lub wcześnie rano w sobotę ma być zbudowany przez wojsko tymczasowy most na Biebrzy we Wroceniu, by można było bez przeszkód dostać się na drugi brzeg rzeki, gdzie pożar ma miejsce. Z powodu niskiego poziomu wody w Biebrzy, przy dużym obciążeniu niespławna jest bowiem tratwa używana do przeprawy w tym miejscu. Dodatkowo w nocy obszar pożaru będzie dozorowany z możliwością podjęcia akcji gaśniczej w newralgicznych punktach, będzie też wykorzystywany dron z termowizją.
Po południu dowodzący akcją komendant wojewódzki PSP w Białymstoku Jarosław Wendt mówił na konferencji prasowej w Goniądzu (Podlaskie), że pożar został opanowany, ale trwa dogaszanie pogorzeliska i pojedynczych punktów, gdzie jeszcze pojawia się ogień. Zastrzegł, że akcja się nie kończy; w sobotę rano ma być podjęta decyzja, w jakiej formie będzie prowadzona nadal. Poinformował, opierając się na pomiarach obszaru objętego pożarem, iż ma on powierzchnię ok. 5,3 tysiąca hektarów i się terytorialnie nie powiększa.
Wendt mówił też, że według obecnej wiedzy pożar ma charakter powierzchniowy, czyli ogień nie wniknął w głąb torfowisk. Jeśli tak się dzieje, ogień w warstwie torfu może bardzo długo tlić się pod powierzchnią gruntu i wzniecać się wskutek porywów wiatrów. W minionych latach jedynym sposobem na ostateczne ugaszenie takich pożarów nad Biebrzą były obfite opady deszczu.
Jeden z największych
Naczelnik wydziału operacyjnego Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Poznaniu młodszy brygadier Tomasz Grelak, który bierze udział w pracach sztabu w Biebrzańskim Parku Narodowym zaznaczył, że pożar ten - zaraz po pożarze lasów w Kuźni Raciborskiej i pożarze w Puszczy Noteckiej - jest jednym z największych, z którymi polska straż pożarna miała kiedykolwiek do czynienia.
Pożar lasu w rejonie Kuźni Raciborskiej, Kędzierzyna-Koźla, Rud Raciborskich i Rudzińca na przełomie sierpnia i września 1992 r. uznano za największy w Europie środkowej i zachodniej po II wojnie światowej. Z pożarem walczyło wtedy ponad 10 tysięcy strażaków, żołnierzy, policjantów, funkcjonariuszy obrony cywilnej i leśników. Dwaj strażacy zginęli w płomieniach, a do szpitali trafiło 50 osób. Jak zaznacza Grelak, w pożarze w Kuźni Raciborskiej spłonęło ponad dziewięć tys. hektarów lasów, zaś w pożarze Puszczy Noteckiej - 6,6 tys. hektarów.
Strażak przyznaje, że o ile polscy strażacy mają ogromne doświadczenie w gaszeniu pożarów nieużytków, traw i trzcin, o tyle doświadczenie to jest mniejsze w przypadku pożarów w tak trudnym terenie i na tak dużej powierzchni jak pożar w Dolinie Biebrzy. Dodatkowo akcję utrudniają warunki atmosferyczne oraz wysuszona trawa i trzcina. Strażacy mają też duży problem z dotarciem do ognisk pożaru.
Trudne warunki
Dyrektor Biebrzańskiego Parku Narodowego Andrzej Grygoruk powiedział w piątek, że ogień jest między innymi w pobliżu Wrocenia, więc tam akcja prowadzona jest intensywnie. Jeśli wybudowany zostanie most pontonowy, będzie można dotrzeć do lasu. Mówił, że dzięki temu na tym terenie będzie można rozstawić zbiorniki na wodę, żeby móc szybciej używać jej do gaszenia.
Poza strażakami Państwowej Straży Pożarnej z województwa podlaskiego na miejscu działają także odwody operacyjne ze szkół aspirantów w Poznaniu i Krakowie oraz kompania gaśnicza z województwa warmińsko-mazurskiego i - tworzący wcześniej odwód taktyczny - pomorska kompania gaśnicza "Heweliusz". Praca strażaków jest utrudniona, do wielu miejsc nie da się dojechać z ciężkim sprzętem, dlatego funkcjonariusze przesiadają się na quady lub idą pieszo. Pożar gaszony jest przy pomocy ręcznych pomp.
Lasy Państwowe opublikowały w czwartek mapę pokazującą przyrost pożaru w kolejnych dniach.
Obraz zniszczeń
Na miejscu widać potężne wsparcie mieszkańców. - Także wsparcie pracowników parku, bo jest to dbałość, troska o prawdziwy skarb. Pamiętajmy, że Biebrzański Park Narodowy to najrozleglejszy park w naszym kraju - mówił w środę Krzysztof Batorski, rzecznik komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej. - Ci ludzie przynoszą żywność, podają napoje i wspierają strażaków jak tylko mogą. Niestety strażacy spotykają się z przykrym obrazem, ale tu już nie ludzi, tylko obrazem zniszczeń - dodał.
Jak relacjonował Batorski, strażacy napotykali zwęglone szczątki młodych łosi, saren. - Były obrazy, kiedy ptak bronił swojego gniazda, swoich miejsc lęgowych i swoim ciałem próbował zasłonić je przed płomieniami i ginął na oczach strażaków - opowiadał.
- Są to dramatyczne i bardzo przykre obrazy. Widzimy, że ginie przyroda. Natomiast powiedzmy sobie szczerze - takie pożary nie powstają samoistnie. Większość pożarów traw i lasów, ponad 95 procent to jest aktywność człowieka, a także bardzo często celowe podpalenie - podkreślił.
Zbawienny deszcz
Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej w czwartkowym komunikacie odnoszącym się do pożaru podkreślił, że nie przewiduje znaczącej poprawy warunków atmosferycznych. "Co prawda spodziewamy się deszczu, ale będzie to lekki opad. Również wiatr nie będzie sprzyjał - szczególnie w sobotę, kiedy spodziewamy się burzy" - napisał IMGW.
Według resortu środowiska, strażaków i parku, najprawdopodobniej przyczyną pożaru było wypalanie traw.
Apel służb
Dziękując za ogromne wsparcie, Biebrzański Park Narodowy poprosił w piątek w mediach społecznościowych, by już nie dostarczać do niego żywności dla uczestników akcji gaśniczej, bo jest jej duży zapas. Zaapelował też o niepodejmowanie "samowolnej pomocy" bez konsultacji z parkiem, bądź PSP koordynującą akcją gaszenia pożaru, ponieważ stwarza to dodatkowe problemy dla przebiegu akcji.
Wiosenne pożary
Wiosenne pożary suchych traw i trzcinowisk są nad Biebrzą co roku, ale trwający obecnie jest największym w historii działalności tego parku. Biebrzański Park Narodowy jest największym w Polsce. Zajmuje ok. 59 tys. ha. Chroni cenne przyrodniczo obszary bagienne. Jest ostoją wielu rzadkich gatunków, zwłaszcza ptaków wodno-błotnych i łosi.
Autor: anw,dd/aw / Źródło: PAP, TVN24